Ponad trzy doby rocznie tracą niektórzy mieszkańcy Lublina na codzienne dojścia i powroty z przystanku komunikacji miejskiej. Większość nie ma tego problemu, bo ich droga na przystanek trwa najwyżej 5 minut. Kto ma najdalej i jakie ma szanse na korzystne zmiany?
Informacje o czasie dojścia do autobusu zebrała i opracowała lubelska firma GIS-EXPERT zajmująca się przestrzenną prezentacją danych. Sprawdziła, czy przystanki są rozmieszczone równomiernie względem liczby mieszkańców. Okazuje się, że nie są.
62 proc. mieszkańców mieszka nie dalej niż 5 minut drogi od przystanku. Pozostali to 126 tys. osób, ale większość z nich musi iść do autobusu lub trolejbusu nie dłużej niż 10 minut.
Są i tacy, co mają gorzej. To aż 13 tys. mieszkańców. Myli się ten, kto sądzi, że to wyłącznie problem słabo zaludnionych miejsc, bo wśród białych plam jest na przykład część gęsto zamieszkałych Czubów.
Mowa o fragmencie Bursztynowej oraz ul. Rubinowej i części Turkusowej, skąd daleko jest do przystanku na ul. Jana Pawła II oraz do dwóch pętli komunikacji miejskiej: obok os. Widok i obok os. Poręba.
Na problem tej części Czubów zwracała już uwagę Rada Kultury Przestrzeni działająca przy prezydencie Lublina, ale nie zdołała go przekonać do uruchomienia komunikacji miejskiej przez Bursztynową. Urzędnicy tłumaczą, że ulica się do tego nie nadaje.
– Nie spełnia podstawowych parametrów dla uruchomienia komunikacji miejskiej – wyjaśnia Monika Fisz z Zarządu Transportu Miejskiego. Podkreśla, że nie ma mowy nawet o kursowaniu najkrótszych, 9-metrowych autobusów.
Długie spacery na przystanek doskwierają też mieszkańcom Trześniowskiej i okolic, choć ulica miała być przystosowana do ruchu autobusów, którym zaplanowano nawet miejsce do zawracania obok kolejowego przystanku Lublin Ponikwoda. Ale skończyło się na planach.
– Dokumentacja ma już trzy lata, częściowo się zdezaktualizowała i nie może już być podstawą prac – przyznaje Karol Kieliszek z Urzędu Miasta. Tłumaczy, że przed myśleniem o jakiejkolwiek przebudowie trzeba by zaktualizować projekt. Kiedy to nastąpi? – Trudno w tej chwili powiedzieć.
Na Węglinie białą plamą są okolice ul. Romea, na Sławinie jest nią Skowronkowa, chociaż tam podstawą jest budowa ulicy z prawdziwego zdarzenia, bo na razie są tylko wertepy. Na Dziesiątej trudno dojść na przystanek ze Świętochowskiego, czy Makowej. Na Kośminku daleko jest z Żelaznej, na Szerokiem z ul. Goplan.
Po wakacjach białą plamą może przestać być ul. Kasprowicza, bo miasto zamierza wysłać tam nową linię autobusową. – Warunkiem niezbędnym jest dostosowanie układu drogowego i zapewnienie niezbędnej infrastruktury – zastrzega Fisz. – Jesteśmy na etapie tych prac.
Wczytując się w analizy GIS-EXPERT poszliśmy o krok dalej i policzyliśmy, ile czasu traci się w ciągu roku na dojście i powrót z przystanku, jeśli dzieli go od domu 10 minut drogi. W ciągu roku jest 250 dni roboczych, odjęliśmy 26 dni urlopu, zostały nam 224. W tym czasie traci się ponad 74 godziny.