W czwartek wrocławska spółka zakończyła realizację miejskiego zlecenia na usuwanie lokatorów z wyrokami eksmisyjnymi. Za „opróżnienie” każdego z mieszkań komunalnych spółka dostanie 6 tys. zł zapłaty
Na wynajęcie do eksmisji prywatnej firmy miasto zdecydowało się po raz pierwszy. Zlecenie dotyczyło eksmisji z piętnastu mieszkań. – Ostatecznie odzyskaliśmy dziesięć – mówi Łukasz Bilik, rzecznik Zarządu Nieruchomości Komunalnych.
Skąd ta różnica? W dwóch mieszkaniach wyroki dotyczyły osób zmarłych, a komornik stwierdził, że taki dokument nie może być podstawą do usuwania innych osób zajmujących te lokale. Nie doszło też do eksmisji starszej kobiety, której miasto zapewniło miejsce w domu opieki. Pod starym adresem pozostał również mężczyzna, który miał być eksmitowany w czwartek.
– Złożył wniosek o wstrzymanie postępowania z uwagi na fakt, iż ubiega się o orzeczenie o niepełnosprawności – mówi Bilik. Piątego lokalu miasto nie przejęło, ponieważ eksmisję wstrzymał sąd, bo gdy zapadał wyrok, lokator siedział w więzieniu.
W żadnym z 10 „opróżnionych” mieszkań nie doszło do przymusowego usuwania lokatorów, bo wyprowadzali się po dobroci. Ostatecznie tylko trzy osoby skorzystały ze wskazanych przez spółkę Masta lokali zastępczych w Podlodowie (75 km od Lublina). Inni twierdzili, że sami znajdą kąt. Tak, jak kobieta, która w czwartek miała być wyproszona z mieszkania na Tatarach. Zapowiedziała, że pójdzie do ośrodka dla bezdomnych i wzięła rzeczy osobiste, a resztę wywieziono do utylizacji.
Procedury te dotyczyły tylko osób, którym sąd nie przyznał prawa do lokalu socjalnego. A to rzadkość. ZNK nie ma już „w kolejce” takich wyroków, podczas gdy tych z prawem do lokalu jest ponad 700, a ich stos rośnie, bo lokali socjalnych brakuje.
Ostatecznie zapłata dla spółki Masta wyniesie ok. 60 tys. zł brutto. Przejęte mieszkania miasto ma odnowić i przekazać osobom z kolejki po lokal komunalny, w której to kolejce zarezerwowanych jest 5 tys. wniosków.