Ok. 200 osób w strugach ulewnego deszczu uczestniczyło w manifestacji „Lublin przeciw przemocy! Solidarnie z Białymstokiem”.
Przynieśli ze sobą tęczowe flagi i transparenty z hasłami: „Nienawidzę nienawiści”, „Nigdy w życiu nie baliśmy się tak bardzo”. – Bardzo się bałem tu przyjść. Dlatego, że bałem się reperkusji. Tego, jak to pokażą w mediach. I co powie jutro mój szef w pracy. A ponieważ się bałem, dlatego tym bardziej chciałem tu przyjść – przyznał przemawiający jako jeden z pierwszych ks. Łukasz Kachnowicz, który niedawno w mediach społecznościowych ogłosił urlop od wykonywania czynności kapłańskich.
W poniedziałek na pl. Litewskim nie tylko on relacjonował dramatyczne wydarzenia, jakie miały miejsce podczas Marszu Równości w Białymstoku 20 lipca. To właśnie z tego powodu w wielu polskich miastach organizowane są manifestacje, jak ta wczorajsza.
– Wolność jest wtedy, kiedy się nie boisz, kimkolwiek jesteś. Lesbijką, imigrantką, seniorką, czarną, aktywistką czy robotnicą. Nie boisz się żyć, mówić o swoich prawach, ani walczyć o prawa innych. Życie bez strachu nie jest prezentem, ani przywilejem. Jest prawem nas wszystkich – mówiła Anna Dąbrowska ze stowarzyszenia Homo Faber.
Oprócz osób proszonych do mikrofonu, głos mogli zabrać wszyscy z uczestnicy manifestacji. – Tu chodzi o podstawowe i zupełnie fundamentalne prawa, z którymi przyszliśmy na świat. Obojętnie kim jesteś, kim się urodziłeś, jakim językiem mówisz, co wyznajesz.
To nie ma znaczenia. Najważniejsza jest równość, wolność i bezpieczeństwo. Ekonomiczne, społeczne, socjalne. Dlatego tu jesteśmy i powinniśmy być – mówił mężczyzna, który przedstawił się jako „jak najbardziej heteroseksualny ojciec trzech synów”.