Złe przygotowanie Programu Rewitalizacji Miasta zarzucają prezydentowi opozycyjni radni Prawa i Sprawiedliwości. Chodzi o dokument, na którego przyjęciem głosować ma w czwartek Rada Miasta.
Jego przyjęcie ma otworzyć drogę do starań o unijne dotacje m.in. wspólnotom mieszkaniowym i kościołom. Ale nie tylko im, bo z pieniędzy chce skorzystać np. straż pożarna planująca odnowę dawnego schronu przy ul. Szczerbowskiego, który miałby się stać atrakcją turystyczną. Program zatwierdzany przez radnych ma być „podkładką” do wniosków o unijne fundusze, których najbliższe rozdanie planowane jest na sierpień.
Radni PiS twierdzą, że program jest źle napisany. Podkreślają, że dokument został skrytykowany zarówno przez Urząd Marszałkowski, jak i Ministerstwo Rozwoju. Ratusz odpowiada, że obydwie te instytucje nie oceniały jeszcze finalnego programu, a jedynie udzielały uwag do wstępnego projektu i to na prośbę miasta. Prezydent twierdzi, ze większość uwag jest uwzględniona w nowej wersji programu. Opozycyjni radni tłumaczą, że dostali drugą wersję, grubszą o 100 stron i mówią, że nie zaznaczono tu, które uwagi zostały przyjęte.
- W jak trudnej pozycji stawia radę pan prezydent – podkreśla Tomasz Pitucha, przewodniczący klubu radnych PiS. – Ten dokument przeczytałem w trzy godziny – odpowiada im Krzysztof Żuk, prezydent Lublina.
Żuk nie zgadza się z tym zarzutami, że programem rewitalizacji można było objąć o wiele większy procent powierzchni miasta i znacznie większy odsetek ludności. – Program jest bardzo mocno zawężony – ocenia Pitucha. Prezydent odpowiada, że musiał się trzymać wytycznych z ministerstwa, bo dokument, którym Rada Miasta zajmie się w czwartek jest przejściowym programem, który ma obowiązywać do czasu uchwalenia nowego, docelowego.