Wczoraj Lublin przyłączył się do walki o Biuro Informacyjne Parlamentu Europejskiego. Prezydent miasta zaproponował dwie lokalizacje: kamienice przy Krakowskim Przedmieściu 39 lub Grodzkiej 7.
Biuro chętnie widziałyby u siebie niemal wszystkie duże miasta,
m.in.: Kraków, Gdańsk, Wrocław, a we wschodniej Polsce Białystok i Rzeszów. Powód jest prosty: Biuro daje prestiż, wspiera europejskich posłów, informuje mieszkańców o Parlamencie Europejskim i innych unijnych instytucjach.
O tym, gdzie będzie przedstawicielstwo, zdecydują w głosowaniu wszyscy polscy eurodeputowani. Trwają gorączkowe dyskusje, bo każdy polityk reklamuje stolicę swojego regionu.
"Dziennik Gazeta Prawna” napisał wczoraj, że Lena Kolarska-Bobińska (posłanka PO wybrana z Lubelszczyzny) popiera kandydaturę… Krakowa. – Nie słyszeliśmy o takim wsparciu – dziwią się w biurze prasowym krakowskiego magistratu. – Zaraz dzwonię do redakcji "Dziennika Gazety Prawnej”, pewnie pomylili mnie z Różą Thun – denerwuje się Kolarska-Bobińska.
– W poniedziałek (wczoraj – red.) wysłaliśmy z prezydentem Adamem Wasilewskim pismo do Parlamentu Europejskiego z propozycją dwóch lokalizacji dla biura w Lublinie – dodaje Kolarska-Bobińska. Z wnioskiem do prezydenta w sprawie biura wystąpił również drugi lubelski eurodeputowany, Mirosław Piotrowski (PiS).
"Bylibyśmy dumni i zaszczyceni możliwością ulokowania w Lublinie Biura Informacyjnego Parlamentu Europejskiego. Propozycję taką składam w imieniu Miasta Lublin, jako stolicy województwa lubelskiego” – napisał Adam Wasilewski.
Argumentuje, że miasto leży na styku różnych kultur, jest "Bramą Wschodu”, największym po tej stronie Wisły ośrodkiem i ostatnim dużym przystankiem przed wschodnią granicą Polski i Unii.
Siedzibę dla biura europarlamentarzyści wybiorą najprawdopodobniej na początku listopada. Ruszy w przyszłym roku.