Kierowca MPK, który w sobotę rozbił autobus na drzewie, jeszcze w tym tygodniu ma usłyszeć zarzuty. Może odpowiadać za zagrożenie spowodowania katastrofy komunikacyjnej.
46-latek może być niemal pewny, że usłyszy zarzut dotyczący spowodowania wypadku. Groziłoby mu wówczas do trzech lat więzienia. Śledczy zastanawiają się jednak, czy nie zarzucić mężczyźnie zagrożenia spowodowania katastrofy drogowej. Wówczas kierowca musiałby się z liczyć z karą do pięciu lat pozbawiania wolności.
– W zdarzeniu oprócz kierowcy ucierpiało sześć osób. Tyle trafiło pod opiekę lekarzy, ale pasażerów było więcej. Możliwe więc, że ktoś inny też odniósł obrażenia – mówi Paweł Kukuryk, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Lublin Północ. – Obecnie zastanawiamy się nad kwalifikacją prawną czynu.
Śledczy sprawdzają, jakie dokładnie obrażenia odnieśli pasażerowie autobusu linii 29.
– Gromadzimy dokumenty i przesłuchujemy świadków – dodaje prokurator Kukuryk. – Zwróciliśmy się również o opinię do biegłego. W tym tygodniu powinna zapaść decyzja dotycząca postawienia zarzutów.
Do wypadku doszło w sobotę rano przy ul. Ireny Kosmowskiej w Lublinie. Autobus marki Autosan jechał w kierunku ul. Paderewskiego. Kierowca wpadł w poślizg, wypadł z drogi i prawą stroną uderzył w drzewo.
– Autobus jechał pod górę. Ze wstępnych ustaleń wynika, że biorąc pod uwagę warunki na drodze, poruszał się zbyt szybko – dodaje prokurator Kukuryk.
W sobotę rano sypał śnieg. Drogi były śliskie i miejscami oblodzone. Siedem osób poszkodowanych wypadku trafiło do szpitala. Nikt jednak nie odniósł obrażeń zagrażających życiu. Autobus nie nadaje się do użytku. Jego przód został zniszczony.
46-latek kierujący autosanem był trzeźwy. W MPK pracował od ok. dwóch miesięcy. Obecnie jest na zwolnieniu lekarskim. W najbliższym czasie zostanie przesłuchany w prokuraturze, gdzie będzie mógł przedstawić własną wersję wydarzeń.