To bardzo grzeczne i słodkie dziecko - mówią położne ze szpitala przy al. Kraśnickiej, które opiekują się Izą.
Noworodka tuż przed siódmą rano znalazł pracownik szpitala, który opróżniał blaszany pojemnik. Dziewczynka była owinięte w ręcznik i włożona do nylonowej torby. Dziewczynka miała sporo szczęścia. Tego ranka na dworze było prawie minut 15 stopni. Lekarze sądzą, że mogła być w koszu najwyżej kilkanaście minut. Mała trafiła na oddział położniczy. Jego pracownicy uważają, że ktoś specjalnie zostawił dziecko w tym miejscu, żeby szybko znalazło opiekunów.
Dochodzenie w tej sprawie prowadzi lubelska policja. - Cały czas szukamy rodziców dziewczynki - mówi Agnieszka Kwiatkowska z KMP.
Dziewczynka ma się świetnie. Troskliwie opiekują się nią położne z oddziału noworodków i patologii noworodka Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy al. Kraśnickiej. Chwalą ją, że jest bardzo grzeczna i do tego niezwykle słodka.
- Przeszła badania laboratoryjne, wyniki są prawidłowe. Dziewczynka ładnie przybiera na wadze - mówi Maria Suska-Cichosz, ordynator oddziału noworodków i patologii noworodka szpitala przy al. Kraśnickiej.
Pielęgniarki z oddziału już dały dziewczynce imię. - Ponieważ trafiła do nas w imieniny Izabeli, ma na imię Iza - dodaje pani ordynator.
Karteczka z imieniem wisi na łóżeczku dziewczynki. Historię małej Izy, o której pisały i mówiły wszystkie media, poruszyła mieszkańców Lublina. Do izby przyjęć trafiają podarunki dla niej. Ktoś przyniósł ubranka, karuzelę z misiami, rożek, ręczniki.
Teraz Sąd Rodzinny zajmie się wyrobieniem metryki urodzenia małej Izie.
Kiedy wyjdzie ze szpitala, trafi do rodzinnego pogotowia opiekuńczego. A kiedy wyjaśni się jej sytuacja prawna, będzie mogła zostać adoptowana. Mamy kilkanaście rodzin, które mogą zostać rodzicami tej dziewczynki - mówi Barbara Paczos, dyrektor Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Lublinie.