Rozmowa z płk. Marcinem Sygutem, nowym komendantem szpitala wojskowego w Lublinie
• Jak ocenia pan sytuację szpitala?
– W środę spotkałem się z kadrą kierowniczą i tak, jak przypuszczałem nie jest źle. To szpital, który ma potencjał. Nie wymaga też wprowadzania programu naprawczego, bo ma płynność finansową. Nie ma tu więc takiego zagrożenia, jak w przypadku szpitala wojskowego w Szczecinie, którym kierowałem wcześniej. Tamta placówka ze względu na swoje kilkunastomilionowe długi miała zostać przekazana przez MON do zarządzania innym podmiotom. Lubelskiemu szpitalowi to nie grozi, również z tego względu, że MON kładzie nacisk na umacnianie bazy medycznej na tzw. ścianie wschodniej.
• Planuje pan jakieś zmiany?
– Jeśli chodzi o inwestycje, to pójdziemy prawdopodobnie w kierunku, który wyznaczył mój poprzednik – płk Kędzierski. Najważniejsza jest teraz rozbudowa szpitala, która ma zakończyć się w 2018 roku. Powstanie tam m.in. neurochirurgia, kardiologia inwazyjna. To będą całkiem nowe kierunki medyczne, którymi chcemy konkurować z klinicznymi szpitalami wojskowymi. Następnie planujemy budowę kolejnego budynku, w którym znajdą się oddziały zachowawcze czyli np. oddział wewnętrzny czy kardiologia. Niebawem skieruję pismo do MON z prośbą o wsparcie finansowe tej inwestycji.
• A jeśli chodzi o ewentualną reorganizację?
– Na razie nie mam sprecyzowanych planów, chociaż przyznam, że preferuje system zadaniowy przy zatrudnianiu personelu medycznego. Jeśli lekarz wykona swoje zadania, nie ma potrzeby, żeby zostawał w szpitalu. To także wpłynie na uelastycznienie godzin pracy i większej możliwości pracy w innych miejscach albo na innych stanowiskach.
• A co z wynagrodzeniami, można spodziewać się zmian?
– Za wcześnie, żeby o tym mówić. Na razie nie planuję ani podwyżek ani obniżek.