Na lubelskim Starym Mieście już widać przygotowania do tegorocznej Nocy Kultury. Twórcy jednej z prac przygotowywanych na 3 czerwca zapraszają do pomocy. Nie trzeba znać koszykarskich splotów.
Tegoroczna edycja Nocy Kultury odbędzie się w Lublinie w nocy z 3 na 4 czerwca. Na placu Po farze powstaje już wyplatana z wikliny konstrukcja, która jest poetycką, baśniową rekonstrukcją fary. Nieistniejącego kościoła, który został ufundowany w XIII i rozebrany w XIX wieku.
Twórcy szukają wolontariuszy, osób, które będą mogły popracować kilka dni z rzędu i pomogą przy powstawaniu instalacji. Jedynie kilkudniowa obecność ma sens, bo pierwszego dnia będzie trwała nauka wyplatania wikliny. Nie trzeba mieć doświadczenia ani znać koszykarskich splotów.
- To bardziej szkicowa, wyobrażona, poetycka rekonstrukcja fary. Jest bardzo prosty wiersz Leopolda Staffa, haiku właściwie: Budowałem na piasku zawaliło się/zbudowałem na skale zawaliło się/następnym razem budując, zacznę od dymu z komina. Wiersz był dla mnie mottem tego projektu. Bo, ta trochę baśniowa rekonstrukcja, zaczyna się od łuków, które niczego nie podtrzymują. Są jak portret machnięty jedną kreską, gdy już widzisz zarys postaci. Wprowadzają w tę przestrzeń trójwymiar, takie echo, cień dawnego budynku – mówi Jan Sajdak, rzeźbiarz, który zaprojektował powstającą pracę.
- Nie wiem czy uda nam się wypleść wielki witraż, okrąg, rozetę z wikliny i zawiesić ją na tle nieba, na przedłużeniu nawy głównej fary. W miejscu gdzie zwykle się znajduje takie wieńczące kościół majestatyczne, centralne okno. I rzeczywiście byłby to ten „dym z komina”. Okno wiszące pośrodku pustki – dodaje artysta.
Na placu pojawi się trawa a centralnym elementem będzie drzewo. Całość zatytułowano „Plac po...”.
- Trzy znaczące trójwymiarowe obiekty: przywiezione drzewo, łuki w nawie bocznej oraz rozeta w głównej. Tak by powstał szkicowy kościół. Świątynia ale nie do końca wiadomo jakiego kultu, kultu związanego z naturą – mówi Jan Sajdak, który studiował na ASP w Warszawie. I jak zapewnia, przebywanie w naturze i sztuka tworzona w naturze zawsze były mu bliskie.
Trzy razy jego prace można było oglądać na Land Art Festiwalu, często powstawały z wykorzystaniem wikliny.
- Jest to dla mnie bardzo ważny materiał, pasja w którą włożyłem kawał życia. Nauczyłem się właściwie tylko pierwszego splotu i wymyśliłem, że chciałbym robić gniazda nadrzewne dla ludzi. To mnie tak wciągnęło, że przez lata, w każdym wolnym od pracy i studiów czasie jechałem do wioski w Góry Świętokrzyskie i tam rozwijałem ten projekt. Z czasem czułem ten materiał coraz lepiej, zrozumiałem, że wiklina może być materiałem rzeźbiarskim jak każdy inny. Znam jej ograniczenia ale z tych ograniczeń wynika jego moc – tłumaczy twórca.
Na razie pomagają mu Ewa, rzeźbiarka; Marek, który ma doświadczenie z żywymi konstrukcjami wierzbowymi i Paweł, który w zeszłym roku brał udział w warsztatach landartowych, organizowanych przez Warsztaty Kultury. Chętni wolontariusze powinni po prostu przyjść na plac Po farze. Praca trwa od rana do wieczora, z przerwą 2-3 godzinną w środku dnia, by przeczekać największe nasłonecznienie.