Od bramy cmentarza komunalnego na Majdanku do nowych grobów jest ponad półtora kilometra. Do tej pory starsze osoby na groby swoich bliskich dowoził specjalny wózek.
Pani Helena z Lublina ma 82 lata. Ma trudności z poruszaniem, chodzi o kulach. Na cmentarzu na Majdanku jest pochowany jej mąż. Do jesieni, osoby takie jak ona, na groby bliskich w odległych częściach cmentarza dowoził specjalny wózek - meleks. Ale choć zima dawno się skończyła, meleks jeszcze nie wyjechał na cmentarne alejki.
- Dla nas chorych to tragedia - płacze pani Helena (nazwisko do wiadomości redakcji). - Do tej pory można było skorzystać z wózka i zarazem dać jakąś drobną kwotę na dzieci z biednych rodzin. Błagamy, żeby jak najszybciej uruchomiono meleksa, bo nie możemy odwiedzać grobów naszych bliskich.
- Wózek nie działa od jesieni. Przychodzą starsi ludzie, żalą się, skarżą, ale co ja mogę pomóc - rozkłada ręce Błażej Rakowski, kierownik cmentarza komunalnego przy ul. Męczenników Majdanka. Jego zdaniem, meleks jest niezbędny, bo do niektórych grobów jest bardzo daleko. Na całym cmentarzu jest 16 kilometrów alejek.
- Podobno mało osób wrzuca coś do puszki, dlatego fundacji nie wystarcza na utrzymanie meleksa. Myślą o tym, by sprywatyzować ten wózek - dodaje Rakowski.
Fundacja jednak tego nie potwierdza i obiecuje, że wózek wróci na cmentarz już w połowie czerwca. - W tym roku termin jego uruchomienia został przesunięty ze względów organizacyjnych. Zmienia się osoba, która będzie jeździć meleksem - tłumaczy Paweł Czarnomski, prezes Fundacji "Szkoła Przyszłości”. Prezes nie chciał komentować doniesień o zamiarze prywatyzacji wózka.