Uczniowie II LO w czasie przerw nie mogą wychodzić ze szkoły. Dyrektor boi się, że wpadną pod samochód.
– Ten zakaz wyjść, to ograniczanie naszej wolności – oburzają się uczniowie. – Chcę kupić w sklepie coś do jedzenia, ale nie mogę. Jestem skazana na drogi sklepik szkolny – skarży się jedna z uczennic, która poinformowała nas o dziwnych zasadach panujących w jednym z najlepszych lubelskich liceów.
– Ochroniarz własnym ciałem broni wyjścia ze szkoły. Jednocześnie odmawia podania jakiejkolwiek podstawy prawnej takiego postępowania.– opowiada. – Żeby wyjść ze szkoły, należy zdobyć odpowiedni papierek podpisany przez nauczyciela lub dyrektora. Załatwienie czegoś takiego zajmuje około 15 minut. A przerwa trwa 20 min.
Dyrektor jest zdziwiony pretensjami uczniów. Twierdzi, że taki system działa od kilku lat.
– Szkoła ma zapewnić bezpieczeństwo uczniom zarówno podczas lekcji jak i przerw – tłumaczy Ryszard Kowal, dyrektor II LO w Lublinie. – Mieliśmy trzy przypadki potrąceń uczniów przez samochody. Dwa były na przerwie, jedno po zajęciach. Poza tym w szkole ma być też czysto.
Na przerwie uczniowie nie zdążą zmienić obuwia, pójść do sklepu, wrócić i znowu się przebrać.
• Ale mimo zakazu uczniowie i tak wychodzą, np. przeskakując przez bramę? Czy to jest bezpieczne?
– Jedynym normalnym i naturalnym sposobem opuszczania budynku są drzwi – mówi dyr. Kowal – Nic nie wiem o "innych metodach wychodzenia”. Sprawdzimy to.
– To szkoła czy więzienie? – pyta zdziwiony Zbigniew Jakuszko, dyrektor V LO. – Jeśli jest pogoda i jest sucho, to nasi uczniowie mogą wyjść na świeże powietrze. Zalecamy, aby poza ogrodzenie nie wychodzili, ale nikt ich nie pilnuje.
– Kiedyś myśleliśmy o tym, by zabronić uczniom wychodzenia na przerwach, ale to niewykonalne – mówi Stanisław Stoń, dyrektor I LO im. Stanisława Staszica. – Nie wiem ile osób musiałoby ich pilnować i jak sprawdzić czy ktoś nie jest umówiony z lekarzem, nie ma ważnych spraw rodzinnych czy też nie skończył wcześniej lekcji. Poza część uczniów to już osoby pełnoletnie.