Jednego dnia odwołano mi czterdzieści rezerwacji – przyznaje szefowa jednego z hoteli w Lublinie, w którym w czasie wycieczek do Miejsc Zagłady nocowała izraelska młodzież. Takich wyjazdów już nie będzie. – Polska nie chce się zgodzić na obecność uzbrojonych izraelskich służb, a Izrael na nauczanie swojej młodzieży pod dyktando polskiego rządu.
Bomba wybuchła we wtorek. Wtedy na skrzynki pocztowe polskich touroperatorów trafił z mail z Ministerstwa Edukacji Izraela. Krążył też SMS: „Wysyłanie do Polski delegacji, w tym uczniów i nauczycieli, jest obecnie zakazane”.
– Dzień później posypały się wiadomości. Mamy już ze czterdzieści odwołanych rezerwacji – mówi Agnieszka Kolibska, prezes zarządu spółki Avir, która zarządza hotelem Ilan w Lublinie.
Czterogwiazdkowy Ilan mieści się w gmachu Jeszywas Chachmej, niegdyś największej szkoły rabinicznej na świecie. Dla wielu touroperatorów organizujących wyjazdy edukacyjne izraelskiej młodzieży do Polski to pierwszy wybór w Lublinie.
Jak bardzo hotel straci finansowo?
– Grupy liczą średnio 80-100 osób. Młodzież nocuje 1-2 noce, bo oprócz Majdanka zwiedza też często inne miejsca zagłady jak Sobibór i Bełżec. Bez tego naprawdę będzie słabo – nie ma wątpliwości Kolibska.
Dobijanie hoteli
Dla lubelskich hoteli, które w dużym stopniu żyją z izraelskich wycieczek, to kolejny cios. Ostatnie lata branży nie rozpieszczały: po pandemii, gdy nie wolno było przyjmować w gości, wybuchła wojna w Ukrainie. Jedni na niej zarabiali, inni starali się bezinteresownie pomagać. W Hotelu Ilan do tej pory bezpłatnie mieszkają Ukraińcy.
– A teraz dobijają nas tym... – komentuje szefowa hotelu. – To będzie olbrzymia strata dla wielu hoteli w Lublinie, bo po Krakowie byliśmy najczęściej odwiedzanym przez izraelską młodzież polskim miastem.
O tym jak duża była to skala, świadczą statystyki Państwowego Muzeum na Majdanku. Przed pandemią Niemiecki Nazistowski Obóz Koncentracyjny w Lublinie odwiedzało rocznie 39–41 tysięcy uczniów z Izraela (dane za lata 2017–2019).
W przeciwieństwie do hoteli muzeum na ich braku nie straci, bo zwiedzanie obozu jest dla wszystkich bezpłatne (obowiązuje jedynie opłata parkingowa – red).
Chcą mówić czego wolno uczyć
Tak radykalna decyzja Izraela to efekt braku porozumienia między rządami naszych krajów. Polska nie chce się zgodzić, by ochraniający żydowskie wycieczki funkcjonariusze Szin Bet (jedna z izraelskich służb specjalnych – red.) nadal nosili na terenie naszego kraju broń. Nasz rząd na Izraelu chce wymóc jednak coś jeszcze.
– Nie mogą nam mówić, czego mamy uczyć izraelskie dzieci – stwierdził w środę na konferencji prasowej izraelski minister spraw zagranicznych Yair Lapid. W swoim wystąpieniu przyznał, że Polska zabroniła uczyć żydowską młodzież o roli polskich obywateli w kolaboracji z nazistami w czasie Holokaustu.
Zdaniem polskiego wiceministra spraw zagranicznych w czasie takich wycieczek „umacniane są fałszywe stereotypy”.
– Młodzi Izraelczycy wracają z tych wyjazdów z negatywnymi odczuciami. Postrzegają nasz kraj, wyłącznie przez pryzmat niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych – stwierdził na Twitterze Paweł Jabłoński. Polityk zapewnia przy tym, że intencją Polski nie jest blokowanie możliwości przyjazdów młodzieży do naszego kraju ale „nadanie tym wizytom innej formuły”.
Decyzja polskiego rządu jest ostateczna.
– Powrót do dotychczasowych zasad, m.in. wycieczek młodzieży żydowskiej z udziałem uzbrojonych służb izraelskich, nie jest możliwy – informuje rzecznik MSZ Łukasz Jasina. – Nie możemy sobie pozwolić na sytuację, w których Polska może się jawić jako państwo niebezpieczne, przed którego obywatelami trzeba chronić izraelską młodzież. Także sytuacja, w której służby innego państwa przebywają z bronią na terytorium naszego kraju, jest nie do tolerowania.
Lubelscy hotelarze, z którymi rozmawialiśmy, nie narzekali ani na broń, ani na zachowanie młodych Izraelczyków.
– Wcale nie zachowują się gorzej niż polska młodzież. Wiek ma przecież swoje prawa. Nawet jeśli czasem coś zniszczyli to hotele się wręcz o te wycieczki biły – usłyszeliśmy w jednym z hoteli.