Protestów ciąg dalszy. Po pracownikach służby zdrowia i kobietach wzburzonych zapowiedzią zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych, dziś na ulice mają wyjść nauczyciele. Planowaną rewolucję w edukacji głośno krytykują też akademicy. – Zmiany powinny być przemyślane i ostrożne. Nie można ich wprowadzać z rekomendacji partyjnej – tłumaczą.
Nie ma powodów wprowadzania tak rewolucyjnych zmian w oświacie. Konsekwencje likwidacji gimnazjów poniosą wszyscy: uczniowie, nauczyciele, rodzice i samorządy – alarmuje Sławomir Broniarz, szef ZNP.
Nauczyciele boją się nie tylko chaosu organizacyjnego i informacyjnego. – Rząd obiecał podwyżki w edukacji. W rzeczywistości nie będą to jednak podwyżki, a zwykła waloryzacja, która nie zrekompensuje wysiłku, jaki nauczyciele będą musieli włożyć we wprowadzenie zmian. To propozycja, która wręcz nam uwłacza – dodaje Celina Stasiak z lubelskiego oddziału ZNP.
W Lublinie nauczyciele będą manifestować o godz. 14 przed Urzędem Wojewódzkim. O przyłączenie do protestu namawiają rodziców, samorządowców i wszystkich, którym na sercu leży dobro dzieci. – Wojewoda Przemysław Czarnek planuje wyjść do protestujących – mówi Radosław Brzózka, rzecznik prasowy wojewody. – Gdyby obowiązki zawodowe mu to uniemożliwiły, zastąpi go wicewojewoda. Przyjmiemy postulaty i przekażemy je do rządowego adresata – obiecuje.
Reformę edukacji krytykują też akademicy. Blisko 100 wybitnych wykładowców akademickich, także z UMCS i KUL, w liście do Ministerstwa Edukacji Narodowej gani zbytni pośpiech we wprowadzaniu zmian w oświacie i nową podstawę programową.
Rewolucja już za rok
Zmiany w polskiej edukacji mają rozpocząć się we wrześniu przyszłego roku. Wtedy uczniowie klas VI nie pójdą do gimnazjów, ale będą kontynuować naukę w ośmioletnich podstawówkach. Nieco później gimnazja zostaną całkowicie zlikwidowane, a nauka w liceach ogólnokształcących będzie trwała 4 lata.
Szybkie wprowadzenie zmian oznacza natychmiastową zmianę podstawy programowej. Już we wrześniu uczniowie powinni dostać nowe podręczniku do klas pierwszych, czwartych i siódmych.
Pośpiech przy ich pisaniu bulwersuje wykładowców polonistyki, którzy w liście do minister edukacji krytykują także obniżenie rangi ich przedmiotu. Chodzi o planowane zmniejszenie liczby godzin języka polskiego w szkole średniej, a także o ograniczenie swobody nauczycieli w sferze wyboru treści programowych i sposobu ich realizacji.
A gdzie konsultacje?
Pod listem podpisali się m.in. pracownicy Zakładu Edukacji Polonistycznej i Innowacji Dydaktycznych UMCS i wydziału nauk humanistycznych KUL.
– Reforma oświaty to operacja na bardzo wrażliwym organizmie. Wszelkie zmiany powinny być przemyślane i ostrożne. Nie można ich wprowadzać z rekomendacji partyjnej – uważa jeden z sygnatariuszy listu, prof. dr hab. Roman Doktór, kierownik Katedry Literatury i Kultury Polskiej XVIII wieku, KUL. – Tymczasem MEN nie wykazał nawet co złego jest w aktualnej sytuacji oświatowej. Nie dokonano szerokich, prawdziwych konsultacji ze środowiskiem szkolnym ani z przedstawicielami dydaktyki akademickiej.
Dlatego też akademicy apelują o odłożenie zmian w czasie i rozpoczęcie merytorycznego dialogu. Chcą zastanowienia się nad sposobami odpolitycznienia reform edukacji oraz uwzględnienia w działaniach resortu badań przedstawiających rzeczywisty obraz polskiej szkoły.