Ponad miesiąca potrzebowały służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo, by rozpocząć zlecone przez wojewodę kontrole stacji paliw. Zamiast wspólnej akcji, są działania w pojedynkę.
Na polecenie wicewojewody w teren miały wyruszyć wspólnie: Urząd Dozoru Technicznego, nadzór budowlany i straż pożarna, która miała koordynować całą akcję. Ale już na samym początku pojawiły się problemy. Każda ze służb miała inne dane co do liczby stacji LPG działających na terenie województwa. Minął miesiąc, a urzędnicy nie doszli do porozumienia. - Każda służba ma inny, własny wykaz stacji i samodzielnie prowadzi kontrole. Później wspólnie omawiamy wyniki - tłumaczy Aneta Wożakowska-Kawska, rzecznik straży pożarnej.
Akcja zaczęła się dopiero w ubiegłym tygodniu. - To nie jest tak, że zaraz po tym, jak zapada decyzja o jakiejś kontroli, wszystkie służby zajmują się tylko tym zadaniem. One mają roczny harmonogram kontroli, którego nie mogą zburzyć - mówi Piotr Kowalczyk, rzecznik wojewody.
Przedwczoraj strażacy skontrolowali tylko jedną stację, przy al. Unii Lubelskiej. A inspektorzy nadzoru budowlanego podjechali pod zbiorniki przy ul. Choiny w Lublinie spóźnieni i zabawili tylko kilka minut. Nawet nie obejrzeli stacji i umówili się na inny termin.
Dlaczego służby zamiast działać wspólnie, prowadzą kontrole w pojedynkę? - Ustawa o swobodzie działalności gospodarczej nie przewiduje takich zmasowanych działań kontrolnych - wyjaśnia Wożakowska-Kawska.
Pełną parą pracuje tylko Urząd Dozoru Technicznego, który sprawuje bezpośredni nadzór nad zbiornikami, w których przechowywany jest gaz. Codziennie kontroluje kilka stacji. - Informacje na bieżąco przekazujemy do straży pożarnej - mówi Jarosław Migasiuk z lubelskiego oddziału UDT. - Ale według naszych informacji, wadliwych zaworów na stacjach w naszym województwie już nie ma.