W latach 70-tych XX wieku korzystali z niego początkujący czołgiści, ale żaden nie zachował się do dzisiejszych czasów. Studenci Politechniki Lubelskiej skonstruowali replikę trenażera czołgowego MPG-69 autorstwa płk. Zbigniewa Węglarza.
– Zrobili to idealnie. Dokładnie tak samo, jak ja robiłem pierwszy egzemplarz prawie 50 lat temu – podkreśla płk Zbigniew Węglarz, który w 1969 roku na potrzeby armii skonstruował trenażer. Urządzenie, na którym mieli szkolić się czołgiści powstało na bazie stworzonego wcześniej pod okiem emerytowanego pułkownika gokarta gąsienicowego.
– Pokazałem go dowódcy okręgu pomorskiego gen. Kamińskiemu i szefowi służby samochodowej gen. Rapacewiczowi. Powiedzieli, że wszystko jest pięknie, ale potrzebny jest trenażer do nauki jazdy czołgiem. Podjąłem się zadania i wzięliśmy się do przerabiania pojazdu. Rama, hamulce, sprzęgła pozostały bez zmian. Zastosowaliśmy silnik od syrenki zamiast motocyklowego M72, przedział kierowcy został wyposażony tak jak w czołgu w podnoszone siedzenie, dźwignie kierowania, pedały, peryskopy. Nie było różnicy, czy kierowca siedzi w czołgu, czy trenażerze. Z boku było miejsce dla instruktora – wspomina 96-letni dziś Węglarz.
Po trzech latach użytkowania MPG-69 okazało się, że wojsko na szkoleniu przy jego pomocy zaoszczędziło 15 milionów ówczesnych złotych. Oszczędności związane były z mniejszym zużyciem paliwa i uniknięciem kosztownych napraw w razie awarii czołgów podczas nauki. Pułkownik dostał wyróżnienie od ministra obrony narodowej i 100 tys. zł. Wystarczyło na zakup nowego samochodu Warszawa.
Trenażerów wyprodukowano w sumie 180. Po opuszczeniu Polski przez wojska radzieckie żaden z modeli nie pozostał jednak w kraju.
Stworzenia repliki pojazdu półtora roku temu podjęli się studenci ze Studenckiego Koła Naukowego Inżynierii Materiałowej Politechniki Lubelskiej.
– Na odbudowę poświęciliśmy ok. 2,5 tys. godzin. Do tego doszły godziny pracy przy komputerze, ślęczenie nad zdjęciami i próby rozróżnienia tego, czy to co na nich widać to śrubki, inne elementy, czy po prostu plamki. Nie mieliśmy pełnej dokumentacji, tylko instrukcję obsługi i kilka fotografii. Oraz to, co pamiętał pan pułkownik. On sam miał najważniejsze zdjęcie prototypowego trenażera – opowiada dr inż. Leszek Gardyński, opiekun koła. Problemem były części, które udało się pozyskać m.in. dzięki wsparciu kolekcjonerów.
Odbudowany MPG-69 ma głównie wartość wspomnieniową, ale zdobyte przez studentów doświadczenie może zaprocentować. – Jesteśmy w stanie zbudować coś do nauki jazdy na współczesnych pojazdach, jak leopard czy rosomak. Współpracą w zakresie produkcji są wstępnie zainteresowane są Wojskowe Zakłady Inżynieryjne w Dęblinie – podsumowuje Gardyński.