W poczekalni telewizor, kawa, herbata, soki - do wyboru. Za szklanymi drzwiami sterylne pomieszczenie, miła obsługa i dziewięć wygodnych foteli. Można się na nich położyć, usiąść, poczytać gazetę - tak obecnie oddaje się krew.
Magdzia była zdrową, wesołą czterolatką
- Z przedszkola zadzwoniła pani dyrektor - mówi mama Magdzi. - Powiedziała, że córeczkę zabrało pogotowie. W szpitalu okazało się, że ma wadę serca i że konieczna jest operacja. I to od razu. Zgodziłam się natychmiast, a pani doktor powiedziała, że potrzebna będzie krew. Dużo krwi. Magda ma grupę "O” Rh- i nie może przyjąć żadnej innej, tylko taką. Był ogromny problem. Tata Magdy jest w Stanach, a ja mam inną grupę. Żeby Magda przeżyła trzeba było kilkadziesiąt jednostek. Ale lekarzom wystarczyło kilka telefonów. Mieli "swoich” niezawodnych krwiodawców. Zdążyliśmy...
Nie ma lepszego leku,
Honorowi krwiodawcy są dzisiaj rzeczywiście honorowi. Kiedyś mieli przywileje, teraz zostały tylko czekolady. No i zwolnienie z zajęć na uczelni czy wolny dzień w pracy. Pewnie dlatego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Lublinie co jakiś czas organizuje konkursy z nagrodami dla tych, którzy zdecydują się być dawcami.
- Staramy się, żeby w naszym banku krwi nie brakowało - mówi Dorota Zaborska-Olejnik, kierownik działu metodyczno-organizacyjnego przy centrum. - Nie możemy jednak przesadzać, bo krew nie może leżeć długo. Można ją przechowywać do 42 dni, potem nie nadaje się do niczego. Dlatego największe braki mamy w lecie. Są wakacje, dawcy wyjeżdżają na urlopy i czasami musimy się nagimnastykować.
Oddałem już tyle krwi...
Pobieranie krwi trwa kilka minut i za pierwszym razem można oddać tylko jedną jednostkę. Później, jeszcze przez jakiś czas pozostaje się pod opieką lekarza, a potem po prostu wraca do codziennych zajęć.
W zamian czekolada
- To taki ekwiwalent energetyczny - mówi Dorota Zaborska-Olejnik. - Po prostu trzeba uzupełnić straty energii. Nasi pacjenci dostają również kawę lub herbatę.
Na salę, gdzie pobiera się krew, wchodzi dziewczyna. - Jeszcze nigdy nie oddawałam krwi - mówi Marta - Ale mój tata jest honorowym krwiodawcą. Wiem, że to nic strasznego, a można komuś pomóc. Trochę się boję, ale mam nadzieję, że nie będzie bolało.
W tym samym czasie w szpitalu przy Chodźki w Lublinie na krew czeka mała Ola. - Zaraz przywiozą mi krew w takim woreczku i pani pielęgniarka podłączy do motylka. To wcale nie boli. Dali mi ją całkiem obcy ludzie. Im nie trzeba tak dużo krwi, a ja może będę mogła wrócić niedługo do zerówki. Już nie mogę się doczekać!