– Ja naprawdę nie chciałem nikogo zabić! – mówił przed sądem Mariusz S. zalewając się łzami. Sąd nie uwierzył w słowa, ale na zachowanie uwagę już zwrócił.
To było naprawdę brutalne zabójstwo.
– Mariusza S. uznaje za winnego tego, że w dniu 8 października 2021 r. w Lublinie działając z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia Zbigniewa H. wielokrotnie zadał mu uderzenia nieustalonym przedmiotem w głowę (…) , a także zadał nieustalonym narzędziem uderzenia w śródbrzusze – ogłaszał wyrok sędzia Mirosław Brzozowski.
Dodał, że te ostatnie spowodowały m.in. rany penetrujące do otrzewnej oraz złamania żeber po obu stronach. To właśnie te ciosy, mimo że obrażeń ciała było bardzo wiele, okazały się śmiertelne.
Zabójstwo
Mariusz S. mieszkał i pracował za granicą. Do Polski przyjeżdżał rzadko i na krótko. Podczas ostatniego pobytu postanowił odwiedzić mieszkającego na Bazylianówce Zbigniewa H., partnera jego nieżyjącej matki.
– Między pokrzywdzonym, a oskarżonym doszło do sprzeczki związanej z tym, że Krzysztof S. miał pretensje, że mężczyzna niewłaściwie opiekował się jego mamą i że ta, w jego mieszkaniu zmarła – tłumaczył sędzia Brzozowski. – Wywiązała się kłótnia. Doszło do rękoczynów, przy czym osobą atakującą, agresywną był Mariusz S. To on udał się do kuchni i stamtąd wziął nóż.
Po zbrodni w mieszkaniu znaleziono też m.in. rozbitą butelkę i gruby kufel od piwa. Odłamki szkła wyciągano podczas sekcji z klatki piersiowej Zbigniewa H.
Wyrok
Mariusz S. mógł usłyszeć wyrok nawet dożywotniego więzienia. Decyzja była jednak łagodniejsza.
– Zdaniem sądu kara 15 lat pozbawienia wolności będzie karą sprawiedliwą, adekwatną do czynu jaki popełnił oskarżony ale też tego, że okazał on skruchę, przepraszał za to co się stało, płakał nawet na sali sądowej – zauważył sędzia.
Tych łez nie sposób było nie odnotować. Mariusz S. płakał w sądzie. Płakał zeznając przed prokuratorem. Płakał gdy decydowano o jego tymczasowym aresztowaniu. Łez prawdopodobnie nie było tylko wtedy gdy zadawał ciosy, które doprowadziły do śmierci pana Zbigniewa.
Wyrok w tej sprawie usłyszał także Jan Ł. Mężczyzna widział pierwszy zadany nożem cios. Nie zareagował. Nie wezwał policji. Wyszedł i wrócił do swojego domu. Został za to skazany na rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata. W tym czasie ma być w kontakcie z kuratorem sądowym oraz powstrzymać się od nadużywania alkoholu. Ma też zapłacić 2 tys. zł. grzywny.
Wyrok jest nieprawomocny.