Prawo i Sprawiedliwość złożyło w Sejmie projekt nowej ordynacji do wyborów samorządowych. Najwięcej kontrowersji budzi pomysł likwidacji jednomandatowych okręgów wyborczych. – To upartyjnienie wyborów – alarmują politycy opozycji
Przedstawione w piątek pomysły dotyczą zmian w Kodeksie wyborczym oraz ustawach: o samorządzie gminnym, samorządzie powiatowym i samorządzie województwa. PiS proponuje m.in. montowanie kamer w lokalach wyborczych, większe uprawnienia dla tzw. mężów zaufania czy stworzenie drugiej komisji wyborczej, która ma zajmować się wyłącznie liczeniem głosów.
– Chodzi przede wszystkim o kwestie związane z transparentnością wyborów – przekonuje poseł Sylwester Tułajew, przewodniczący Lubelskiego Zespołu Samorządowego, powołanego przez PiS do przygotowania lokalnych struktur partii do przyszłorocznych wyborów.
Propozycje dotyczą jednak także zmian strukturalnych. Jedna z nich zakłada uniemożliwienie kandydatom na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast jednoczesnego startu w wyborach do innego organu, niż rada danej gminy. W tym przypadku niemożliwa będzie powtórka sytuacji z 2014 roku, gdy ubiegający się o prezydenturę w Lublinie Krzysztof Żuk (PO) i Grzegorz Muszyński (PiS) otwierali listy obu partii w wyborach do sejmiku.
W projekcie pojawia się też zasada dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. W tym przypadku nie ma jednak mowy o działaniu prawa wstecz, a kadencyjność będzie obowiązywała dopiero od przyszłorocznych wyborów. Projekt nie zakłada też rezygnacji z organizowania dwóch tur wyborów, o czym mówiło się wcześniej.
Spore kontrowersje budzi natomiast propozycja likwidacji jednomandatowych okręgów wyborczych w gminach, które nie są miastami na prawach powiatu. Wybory do rad gmin będą odbywać się w systemie proporcjonalnym, a nie tak jak obecnie – większościowym.
– Jednomandatowe okręgi wyborcze miały to do siebie, że ktoś odważny, ambitny i mający ciekawe pomysły na samorząd, mógł samodzielnie wystartować. Teraz będzie musiał dostosować się do politycznej gry. To jest krok wstecz – uważa poseł Jan Łopata z PSL.
– PiS likwidując jednomandatowe okręgi wyborcze stara się upartyjnić samorządy – wtóruje poseł Jakub Kulesza z Kukiz’15. – Dzięki JOW-om o mandat radnego mógł starać się każdy. Nie będąc członkiem żadnej partii politycznej, mógł liczyć tylko na zaufanie wyborców. Teraz to większe ugrupowania, które będą mogły stworzyć listę, będą decydowały kto wystartuje w walce o mandat – mówi Jakub Kulesza.
Według PiS, chodzi o to, by uzyskiwanie nieznacznej większości nie oznaczało zdobycia wszystkich mandatów w radzie gminy. – Bardzo często zdarza się, że poprzez różnego typu układanki wójtowie nie mają w radach gmin żadnej opozycji – tłumaczy poseł Tułajew.
W ocenie prof. Andrzeja Podrazy, politologa z KUL, do kwestii zmian w ordynacji wyborczej należy podchodzić bardzo ostrożnie.
– Autorzy takich propozycji zawsze mogą być posądzeni o manipulację i dążenie do jak najlepszego wyniku własnej formacji. Trzeba jednak pamiętać, że nie ma perfekcyjnego systemu wyborczego i tego typu pomysłom zawsze będą towarzyszyć dyskusje – komentuje prof. Podraza. I dodaje: – W tym przypadku możemy mówić o kontrowersjach, bo system wyborów w drodze jednomandatowych okręgów wydaje się być dobry. Jest sporo racji w tezie o upartyjnieniu wyborów samorządowych.