Afera hazardowa zatacza coraz szersze kręgi, a jej macki dotarły nawet do Lublina. Janusz Palikot tłumaczy się za swojego asystenta, który był członkiem firmy zajmującej się m.in. automatami do gier.
Lider lubelskiej Platformy wystosował oświadczenie, w którym tłumaczy, że z aferą hazardową i hazardem nie miał nic wspólnego. Podkreśla, że nie wiedział również o związkach swojego asystenta z firmą zajmująca się automatami do gier:
"Nigdy nie pracowałem w żaden sposób nad tzw. ustawami hazardowymi. (...) Ze środowiskiem biznesu zajmującego się automatami do gier nic mnie nie łączy. Do dnia dzisiejszego nie wiedziałem, że Piotr Sawicki był członkiem rady nadzorczej firmy jego brata, zajmującej się automatami do gier, będącej jedną z kilkunastu tego typu firm działających na Lubelszczyźnie."
Równocześnie Janusz Palikot informuje, że swojego asystenta zwalnia:
"W momencie wybuchu tzw. afery hazardowej jego elementarnym obowiązkiem było powiadomienie mnie o tym fakcie. W związku z zaistniałą sytuacją, podjąłem decyzję, że z dniem jutrzejszym Piotr Sawicki zostanie odwołany z funkcji asystenta społecznego."
Oświadczenie wydał także Sawicki. Tłumaczy, że był członkiem rady nadzorczej Biapolu od 10 sierpnia 2006. do 10 czerwca 2008 r. Zarobił na tym 2 tys. złotych, nigdy nie próbował wpływać na zapisy dokumentów regulujących działalność gospodarczą branży hazardowej:
"Według mojej wiedzy poseł Janusz Palikot w swojej aktywności politycznej nie uczestniczył w bezpośredni sposób w jakichkolwiek pracach Parlamentu, dotyczących gier losowych."