To nic, że parking jest strzeżony. Po powrocie możesz zastać poobijane auto, a od ochrony usłyszysz, że nie przysługuje Ci żadne odszkodowanie.
Na trop nieprawidłowości natrafili kontrolerzy z lubelskiej delegatury Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Parkingiem zainteresowali się po lekturze prasowych publikacji z jesieni ub. roku, kiedy to wprowadzono opłaty za postój wokół DSK. - W regulaminie parkingu znaleźliśmy zapis, że spółka pobierająca opłaty nie ponosi żadnej odpowiedzialności za szkody powstałe w pozostawionym tam pojeździe, a spowodowane przez innych klientów i osoby trzecie - mówi Ewa Wiszniowska, dyrektor UOKiK w Lublinie.
Regulamin dotyczy obydwu części parkingu: niestrzeżonej i strzeżonej. - Tymczasem z orzecznictwa sądów wynika, że pozostawienie auta na strzeżonym jest równoznaczne z zawarciem umowy przechowania rzeczy. A to oznacza, że na przechowującym spoczywa odpowiedzialność za mienie: ma być oddane w takim samym stanie, w jakim zostało przyjęte - tłumaczy Wiszniowska.
Wewnętrzne przepisy dotyczące placu obok DSK ustaliła warszawska spółka Parkingi Polska. To ona pobiera pieniądze od kierowców zostawiających tam swoje samochody.
W centrali spółki nikt nie chciał z nami na ten temat rozmawiać. Odesłano nas do Marka Sidora, który zarządza parkingiem przy DSK. - Nie mogę udzielać żadnych informacji. To nie ja ustalałem regulamin, tylko centrala - Marek Sidor ucina wszelkie pytania.
UOKiK wszczął wobec spółki postępowanie administracyjne. - Dotyczy naruszania interesu konsumentów poprzez stosowanie w regulaminie bezprawnego zapisu, który wprowadza klientów w błąd co do ich uprawnień - mówi Wiszniowska. Warszawskiej firmie grozi wysoka kara finansowa. - Prawo pozwala nałożyć na takiego przedsiębiorcę karę w wysokości 10 proc. ubiegłorocznych przychodów.