Oksana Kieliszek z lubelskiego Barber Schron została mistrzynią świata na World Champion Barber w kategorii oldschool
• Jak się zaczęła pani przygoda z fryzjerstwem?
– Pochodzę z Moskwy. Tam ukończyłam szkołę fryzjerską. Żeby się do niej dostać, musiałam zdawać egzamin z geometrii, historii sztuki i rysunku technicznego. Obowiązywał bardzo wysoki poziom. Zaczynałam od fryzjerstwa męskiego i poznawania brzytwy od podstaw. Potem zdobyłam uprawnienia we fryzjerstwie damskim, z później była już praca.
• Kiedy przyjechała pani do Polski?
– Z Polską jestem związana od ponad 20 lat, bo wtedy poznałam mojego męża Polaka. Dwa lata temu w Lublinie przy ul. Orlej założyłam „Barber schron”, czyli salon w stylu militarnym. Pracowałam bardzo ciężko. Osoby podpatrujące moje starania zaprosiły mnie do kadry reprezentującej Polskę w tegorocznych Mistrzostwach Świata Barberingu we Włoszech. To dla mnie duże zaszczyt, bo Polscy zawodnicy są najlepsi i zawsze zdobywają złoto na różnych mistrzostwach. W Lublinie jestem jednak pierwszą osobą, która zdobyła złoto w barberingu męskim.
• Na czym polegały zawody?
– Brali w nich udział zawodnicy z 31 państwa całego świata. Konkurowałam z 50 zawodnikami. Moim zadaniem było stworzenie klasycznego męskiego strzyżenia. Zrobiłam fryzurę a la Elvis Presley. Najważniejsze było, żeby zachować jej klasyczny kształt przy zastosowaniu niewielkich innowacji.
• Stres był ogromny?
– Nawet nie, chociaż wokół polskich zawodników ustawiały się tłumy. Polscy mistrzowie zyskali już opinie najlepszych męskich Barberów, dlatego wokół nich zawsze jest ogrom ludzi podpatrujących ich pracę. Uczą się od nas. Nagrywają filmiki, jak pracujemy. Robią mnóstwo zdjęć.
• Nie przeszkadza pani, jak ktoś patrzy na ręce?
– Wyszłam na tafle mówiąc sobie, że ma być tak jak w salonie. Pracuje, nie patrząc na nic i wiedząc, że muszę po prostu zrobić dobrą robotę.
• A jak to wygląda w salonie? Zdarza się, że klient jest niezadowolony?
– Jest takie powiedzenie: każdemu nie można dogodzić. Ale staram się. Zawsze przed przystąpieniem do pracy staram się wytłumaczyć, co chcę zrobić i dlaczego. Pokazuję przykłady na zdjęciach. Czasami rysuję schematy, żeby człowiek miał świadomość tego, co jest dobrze, a co źle. Decyzja zawsze należy jednak do klienta.