Starsze małżeństwo z Lublina myślało, że rozmawia przez telefon z córką. Potem jej "znajomej” przekazało 50 tys. złotych.
- Ochrypniętym głosem poprosiła o pożyczenie 100 tys. złotych - informuje Anna Smarzak z KWP w Lublinie. - Twierdziła, że ma spore długi wobec pracownicy banku. Jeśli ich nie zwróci pieniędzy, grozi jej więzienie.
Starsze małżeństwo postanowiło ratować córkę i pożyczyć jej 50 tys. złotych. Umówili się, że po pieniądze zgłosi się rzekoma kasjerka banku. Przekazali nieznajomej kobiecie swoje oszczędności.
- Dopiero po przekazaniu pieniędzy, starszy pan zadzwonił do swojej córki pytając o sposób zakończenia sprawy - dodaje Smarzak. - Wówczas okazało się, że nie potrzebowała żadnych pieniędzy.
Na początku tygodnia mieszkanka Lublina w ten sam sposób straciła 20 tys. zł. Zadzwoniła do niej kobieta, która podała się za jej córkę. Poprosiła o pożyczenie 50 tys. złotych. Oszukana pieniądze przekazała koleżance "córki”.