Przybywa dzieci ciężko okaleczonych przez maszyny rolnicze. Rodzice nie dostają z KRUS odszkodowań, ponieważ ich potomstwo nie jest ubezpieczone. Nie jest, bo takie są przepisy. Wczoraj, w tzw. Deklaracji Lubelskiej, lekarze zaapelowali o zmianę prawa. Co najmniej pół tysiąca dzieci z lubelskich wsi ulega rocznie bardzo ciężkim urazom. Jednak dla KRUS zjawisko nie istnieje.
Wczoraj zakończyło się w Lublinie sympozjum w Instytucie Medycyny Wsi z udziałem przedstawicieli KRUS, inspekcji pracy oraz lekarzy. - Na zakończenie chcemy uchwalić Deklarację Lubelską. Będzie w niej postulat wprowadzenia dla dzieci ubezpieczeń od wypadków w rolnictwie - powiedział nam w trakcie spotkania prof. Jerzy Zagórski z IMW. Jednym ze zwolenników takiego ubezpieczenia jest prof. Jerzy Osemlak, kierownik Kliniki Chirurgii i Traumatologii Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie. Mówi, że do jego kliniki trafiają najcięższe przypadki. I że jest ich coraz więcej. - Chłopcu stojącemu na traktorze podłączonym do roztrząsacza obornika, maszyna wyrwała nogę, pachwinę i członka - profesor Osemlak podaje przykłady. - Inny, dwuletni chłopiec był pod opieką dziadka, który przerzucał zboże z przyczepy na strych stodoły. Wsypywał ziarno do specjalnej rury napędzanej elektrycznie zakończonej ślimakiem podobnym do maszynki do mięsa. Maluch włożył tam rączkę. Maszyna oberwała ją aż przy ramieniu. Ewa Stępień