„Kim jest Janusz Palikot? Nowoczesny biznesmen? Bezkompromisowy polityk? Czy znakomity showman, który przy błyskach fleszy kreuje krok po kroku swoje życie?” – pytała na łamach Dziennika Wschodniego w 2006 roku nasza reporterka. – „To nieporozumienie, jestem daleki od rozgłosu i blichtru” – odpowiedział jej wówczas Palikot.
Późniejszą działalnością stale zaprzeczał temu stwierdzeniu. Ale wówczas miał 42 lata, rozwinięty biznes, który przyniósł mu sukces i pieniądze (mówił: „wystarczy na dalsze życie”). Miał już odznaczenie prezydenta RP – Złoty Krzyż Zasługi za działalność na rzecz rozwoju polskiej gospodarki i Srebrny Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Od roku był posłem PO na Sejm V kadencji. Spekulowano wówczas, że będzie pewnym kandydata na prezydenta Lublina.
„Dawano mu spore szanse. Tym większe było zaskoczenie wszystkich, gdy Palikot nagle oświadczył: - Nie będę kandydował na prezydenta Lublina. Z powodów osobistych. Zakochałem się!” – pisała nasza dziennikarka.
Zaręczyny z nową wybranką jego serca odbyły się w okazałej kamienicy przy placu Po Farze na Starym Mieście w Lublinie. Ten okazały budynek kupił „ze względu na widok”, na zamek, na zaułek Władysława Panasa, itp. Zaproszeni politycy, dziennikarze szli na uroczystość po bruku usłanym płatkami kwiatów.
To ta sama kamienica, którą w minionym tygodniu odebrał Palikotowi komornik.
A sam Janusz Palikot, który wielokrotnie podkreślał, że ten dom, to jego najlepsze miejsce na Ziemi – spędził swoje 60. urodziny w areszcie. Trafił tam pod zarzutami oszustw na kwotę ok. 70 mln zł i przywłaszczenie mienia. Wg śledczych poszkodowanych jest ok. 5 tys. osób.
Jego obrońca mec. Jacek Dubois przekazał mediom, że jego klient nie przyznaje się do winy.
Zdolny i niepokorny
Już w podstawówce, w rodzinnym Biłgoraju Palikot dał się poznać jako uczeń trudny. Popadał w konflikty z nauczycielami. Wyjątkowo inteligentny, ale dyslektyk, nie mieścił się w ramach ówczesnej szkoły. Z liceum wyrzucono go za zły wpływ na innych uczniów. Chodziło o działalność opozycyjną. Wyjechał do Warszawy, gdzie skończył L Liceum Ogólnokształcącego im. Ruy Barbosy wchodzące w skład Zespołu Szkół nr 73 na Pradze-Pólnoc. Uzyskał bardzo dobry wynik z matematyki i fizyki. Chciał kontynuować studia na tym kierunku. Ale na KUL nie było takiego wydziału. Zaczął studiować filozofię. Pracę magisterską obronił już na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 1987-1989 był pracownikiem naukowym Instytutu Filozofii Polskiej Akademii Nauk.
„Kiedy jednak zaczynamy rozmawiać o rodzinnym Biłgoraju, wrażenie wystudiowanej kreacji znika” – pisała w 2006 r. nasza dziennikarka Magdalena Bożko. „W oczach Palikota trudno nie zauważyć prawdziwej nostalgii. - Drewniany dom na ulicy Ogrodowej, sitarskie zagrody, rozlewnia wody mineralnej, niskie płoty, przez które przeskakiwałem z kolegami... To wszystko obrazy, które mam w pamięci - mówi w zadumie. - To moja historia, tradycja, kultura. Moja tożsamość”.
>> Kim jest Janusz Palikot? <<
Ambra, Polmos, Ozon
Handlowe kontakty szybko owocują kolejnym przedsięwzięciem. Do Biłgoraja Palikot sprowadza w cysternach włoskie wino. Zakłada z Włochami spółkę i uruchamia produkcję win musujących. W ciągu godziny sprzedaje się cała miesięczna produkcja. Po następną ustawia się kolejka: tygodniowo Ambra sprzedaje 16 tys. butelek wina.
Ale, jak mówi Palikot, nie ma w nim natury administratora. Raczej kreatora, rewolucjonisty, którego interesują nowe wyzwania, pokonywanie kolejnych granic. „Znudziłem się zarządzaniem Ambrą. Kupiłem lubelski Polmos, bo chciałem iść do przodu. Być nr 1 na świecie w produkcji wódek. I gdyby udało mi się jeszcze kupić Polmos Białystok, pewnie nie zająłbym się polityką” – opowiadał reporterce Dziennika Wschodniego.
Po drodze stracił kilkanaście milionów złotych na tygodniku „Ozon”, dla którego pisali m.in. Szymon Hołownia, Tomasz Lis, Sławomir Sierakowski, Tomasz P. Terlikowski. Jak podaje Wikipedia profil tygodnika zmienił się z liberalnego na konserwatywny.
Wibrator i świński łeb
Wydawca konserwatywnego tygodnika „Ozon” ogłosił następnie, że w Boga nie wierzy, że jest ateistą – dokonał aktu apostazji, odejścia od Kościoła chrześcijańskiego. Jako poseł paradował w koszulce z napisem „Jestem gejem”, a chcąc zwrócić uwagę na nadużycia w policji lubelskiej przyszedł na konferencję prasową trzymając w jednej ręce atrapę pistoletu, a w drugiej wibrator -plastikowego penisa. Chodziło o nagłośnienie sprawy wykorzystania seksualnego osadzonej kobiety przez strażnika. Na antenie TVN nazwał Lecha Kaczyńskiego chamem. Ciągle zajmowała się nim Komisja Etyki Poselskiej. „Kolejny raz przeszedł samego siebie” huknęły media – gdy do studia TVN przyniósł łeb świni: dla działaczy PZPN.
Przez dwie kadencje (2005-2010) był posłem Platformy Obywatelskiej. Pod koniec tej drugiej złożył mandat. Zrobił to po odejściu z PO i założeniu własnej partii. Z Ruchem Palikota, przekształconym później w Twój Ruch wrócił do Sejmu jesienią 2011 roku, choć wtedy startował już z okręgu warszawskiego.
Pod koniec kadencji ponownie złożył mandat. Tym razem zrobił to po to, by jego miejsce w sejmowych ławach zajął Andrzej Dołecki, lider ruchu Wolne Konopie, którego rodzicom kilka miesięcy wcześniej postawiono zarzut przemytu dużej ilości środków odurzających, za co groziło im do 15 lat więzienia.
Chodziło o litr oleju konopnego, który miał posłużyć do leczenia chorej babci Dołeckiego. Palikot tłumaczył wówczas, że w ten sposób chciał pomóc nagłośnić tę sprawę, ale i wesprzeć kwestię legalizacji marihuany medycznej – przypominaliśmy na łamach Dziennika Wschodniego.
Palikotyzacja polityki
Wiele jego poczynań politycznych wychodziło poza ramy dotychczasowych standardów. Pachniało przewrotem, buntem, nieoczywistością.
Na swoim blogu (Onet.pl) w 2009 r. Palikot wyjaśniał czym wg niego jest palikotyzacja polityki. Takim terminem określił jego poczynania Grzegorz Napieralski, parlamentarzysta, polityk lewicy. Wtórował mu Jarosław Kaczyński, który zapowiadał że PiS skończy z palikotyzacją polityki. „Mnie, jako ojcu duchowemu tego pojęcia, wypadałoby precyzyjnie je zdefiniować… I tak też czynię: palikotyzacja to multimedialna forma przekazu używana do prezentacji ważnych spraw społecznych – wyjaśniał na blogu Palikot. – Jej istotą jest używanie silnych hiperboli, z zastosowaniem narzędzi i zasad komunikacji współczesnych mediów! Przejaskrawianie służące zwracaniu uwagi na sprawy, które rzadko dostrzegamy lub których dostrzegać nie wypada.”
Powrót do biznesu
Kiedy w 2017 r. jego ugrupowanie przegrało wybory i nie weszło do Sejmu, Palikot wycofał się z polityki. Wrócił do biznesu i zaczął produkować alkohol. Częścią tego biznesu miała być sieć restauracji, w których na miejscu będzie wytwarzany alkohol. Jedna z nich miała powstać w kultowej „Czarciej Łapie” na Starym Mieście w Lublinie. Spółka Palikota „Alembik” wlicytowała czynsz dzierżawy z górnej półki.
Coś tam remontowano, zwożono jakieś urządzenia, ale nowy najemca nie płacił czynszu, Miasto odzyskało lokal. Firma Palikota jeszcze raz przystąpiła do licytacji tego lokalu. Ostatnia stawka wynosiła ponad 80 tys. zł za miesiąc dzierżawy. Do dziś „Czarcia Łapa” świeci pustkami. Najemca zapłacił czynsz za 1 miesiąc.
W 2018 r. spółka Palikota kupiła od Marka Jakubiaka, posła Kukiz’15 browar w Tenczynku. Wokół Palikota zaczęli się pojawiać znani celebryci. Było dużo szumy w mediach i w serwisach społecznościowych. Rozpoczęła się akcja „Skarbiec Palikota”.
Kara od UOKiK
Na nowe, kontrowersyjne pomysły zareagował UOKiK. Prezes Urzędu Tomasz Chróstny wszczął postępowanie w sprawie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów przeciwko spółce zarządzanej przez lubelskiego biznesmana. Prezes Urzędu kwestionuje praktyki, jakie miały miejsce w ramach kampanii pożyczkowej „Skarbiec Palikota”, organizowanej przez firmę.
Przypomnijmy o czym informowaliśmy na łamach Dziennika Wschodniego: Wg ustaleń UOKiK od maja do końca czerwca ubiegłego roku spółka oferowała konsumentom możliwość udzielenia jej oprocentowanej pożyczki na pozornie wyjątkowo korzystnych warunkach, w tym z możliwością partycypowania w przyszłym zysku spółki oraz wzięcia udziału w konkursach z atrakcyjnymi nagrodami. Jednocześnie sugerowała, w sposób nieuprawniony, że działa na zasadzie uregulowanego przepisami finansowania społecznościowego (crowdfunding pożyczkowy) gromadząc środki na cele inwestycyjne.
– Zarzuty postawiono spółce Polskie Destylarnie, a także osobie zarządzającej spółką odpowiedzialnej za te praktyki. Sprawie zaczęliśmy się przyglądać w maju ubiegłego roku, to jest w momencie uruchomienia akcji „Skarbiec Palikota”. Działania podjęliśmy w oparciu o własną analizę rynku, w tym przegląd informacji dostępnych w mediach społecznościowych. Uzupełnieniem prowadzonych działań były sygnały od konsumentów oraz materiał zebrany podczas kontroli przeprowadzonej przy współudziale Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego w siedzibie przedsiębiorcy. W tej sprawie zawiadomiliśmy również prokuraturę w związku z możliwością popełnienia przestępstwa – wyjaśniał Prezes UOKiK Tomasz Chróstny.
Polskie Destylarnie budowały swoją renomę, wiarygodność i zaufanie potencjalnych inwestorów, podając wprowadzające w błąd informacje w reklamach, które pojawiały się głównie w mediach społecznościowych. Informowały o wyróżnieniach i nagrodach marek alkoholowych, które w rzeczywistości do niej nie należały. Prezes UOKiK podejrzewa, że by zachęcić potencjalnych inwestorów do wpłat, spółka prezentowała również wyniki finansowe innych podmiotów, niezaangażowanych w akcję „Skarbiec Palikota”. W efekcie takich działań konsumenci mogli pomyśleć, że mają do czynienia z firmą o ugruntowanej pozycji.
Skarbiec na pokrycie długów
Firma zachęcała konsumentów do udzielenia jej pożyczek na wysoki procent. Podawała, że chce zrealizować inwestycje, w tym podbić amerykański rynek alkoholowy. Spółka zastrzegała jednocześnie, że pieniądze nie będą przeznaczone na spłatę długów, a także informowała o dobrej kondycji finansowej. Z informacji zebranych przez UOKiK wynika, że już w ciągu kilku tygodni od startu akcji, przedsiębiorca przestał wykonywać terminowo zawarte z konsumentami pożyczki. Ponadto zgromadzone w ramach kampanii środki finansowe, zamiast zgodnie z zapewnieniem zainwestować, spółka przeznaczyła na bieżące zadłużenie firmy, wynikające z umów zawartych z innymi spółkami. Gdyby od początku konsumenci wiedzieli o takim przeznaczeniu gromadzonego kapitału, to mogliby nie pożyczać pieniędzy spółce.
Rolls Royce i Nowy Jork
Potencjalnych inwestorów miały przyciągnąć atrakcyjne nagrody, o których informował zarządzający spółką na swoich mediach społecznościowych. Polskie Destylarnie zorganizowały konkurs on-line, gdzie do wygrania były wycieczki m.in. do Marrakeszu, Nowego Jorku i Paryża, a także luksusowy samochód osobowy marki Rolls Royce Ghost. Aby do niego przystąpić, należało wpłacić minimum 499 zł i wymyślić nazwy dla produktów alkoholowych spółki. UOKiK ustalił, że zwycięzcy konkursu nie zostali wyłonieni, a żadna z nagród nie była przyznana. Jednocześnie ani Polskie Destylarnie, ani zarządzający spółką, nie byli właścicielami samochodu – był on w leasingu. Brak przyznania nagród, pomimo wcześniejszych zapewnień w przekazach marketingowych, urzędnicy potraktowali jako jedną z poważniejszych nieuczciwych praktyk rynkowych przewidzianych w przepisach.
Palikot nie zgadzał się z decyzją urzędu
Janusz Palikot, członek zarządu spółki Polskie Destylarnie w oświadczeniu przesłanym do TVN 24 nie zgadzał się z decyzją urzędu. „Prezes UOKiK, człowiek Morawieckiego i PiS-u, sformułował dziś 3 kłamliwe tezy. Po pierwsze, że samochód był fikcyjny, a nie był. Po drugie, że nastąpiło rolowanie długów, a nie nastąpiło. Po trzecie, że przypisywałem sobie cudze osiągnięcia. 3 tezy i zarazem 3 kłamstwa. Jak długo jeszcze ludzie z PiS-u będą robili taki syf w naszym kraju?” – napisał w oświadczeniu przesłanym do redakcji TVN 24.
Ale zakład w Tenczynku popadał w coraz większe długi, pracownicy nie otrzymywali pensji, najwięksi wierzyciele próbowali ratować upadający biznes alkoholowy, wykładając pieniądze. Wcześniej zainwestowali grube sumy.
Prokuratura wszczęła śledztwo. Trwało ono rok.
Biznesmen został 3 października rano zatrzymany w Lublinie przez agentów CBA. To samo spotkało jego współpracownika Przemysława B., a w Biłgoraju doszło do zatrzymania Zbigniewa B. Prokurator Dolnośląskiego Pionu Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej przedstawił Januszowi Palikotowi (zgadza się na ujawnienie swoich danych ) 8 zarzutów oraz dwóm jego współpracownikom, którzy byli prezesami z grupy kapitałowej: cztery Przemysławowi B. i jeden Zbigniewowi B.
Zarzuty oszustwa na kwotę 70 mln zł związane są z doprowadzeniem ponad 5 tysięcy pokrzywdzonych do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, które są związane z emisją obligacji, akcji serii B oraz z nadzorowaniem i prowadzeniem kampanii pożyczkowych. W dokumentach emisyjnych spółek grupy kapitałowej zarówno związanych z emisją akacji, jak również w tych dokumentach, które były związane z kampanią pożyczkową przedstawiono zdaniem prokuratury nieprawdziwe informacje, które dotyczyły zarówno kondycji finansowej spółek z grupy kapitałowej, jak również nieprawdziwe informacje wprowadzające w błąd pokrzywdzonych, co do tego w jaki sposób środki jakie zainwestowali będą inwestowane.
Z dokumentów emisyjnych wynikało, że te środki będą przeznaczone na rozwój firm z grupy kapitałowej podczas gdy były przeznaczone w rzeczywistości na poprawę kondycji finansowej spółek z grupy kapitałowej należącej do podejrzanych – poinformowała Prokuratura Krajowa.
Zarzut przywłaszczenia związany jest z przywłaszczaniem napojów alkoholowych na kwotę 5 milionów złotych. Okres, który obejmują zarzuty to lata 2019-2023.
Gdyby zarzuty potwierdziły się Januszowi Palikotowi groziłaby kara od 3 do 20 lat pozbawiania wolności, pozostałym podejrzanym do 10 lat