117 osób ma zwolnić lubelski zakład spółki PKP Cargo. A od poniedziałku
40 kolejarzy siedzi w domach, biorąc 60 proc. pensji. W skali kraju z firmy mogą odejść tysiące.
- Ile osób faktycznie odejdzie z pracy będzie wynikać z planu naprawczego - wyjaśnia Witold Bawor, członek zarządu spółki. Wczoraj władze PKP Cargo rozmawiały w tej sprawie ze związkowcami.
- Jeszcze we wtorek słyszałem, że zwolnionych ma być ponad 7 tys. osób. Przed chwilą odebrałem telefon z informacją, że w grę wchodzi nawet 10 tys. ludzi - mówi Mirosław Oleszczuk, szef zakładowej "Solidarności” we Wschodnim Zakładzie spółki. Lubelski zakład zatrudnia prawie 1300 osób. - A do zwolnienia jest 117 pracowników - stwierdza Oleszczuk.
- Z tego 33 osoby idą na emeryturę - zastrzega Dariusz Sikora, dyrektor zakładu.
- Jako jedyni wykonaliśmy w zeszłym roku plan przewozowy, a plan na ten rok mamy zwiększony. Dlatego powinno się tu zatrudnić dodatkowe 50 osób - uważa Ryszard Sawicki z "S”. Związkowcy mają za złe władzom firmy, że zabrały do innych zakładów 18 lokomotyw. - To przecież nasze miejsca pracy - mówią kolejarze.
Z początkiem lutego lubelski zakład wysłał na tzw. nieświadczenie pracy 40 pracowników. Siedzą w domu, dostają 60 proc. pensji i w razie potrzeby muszą w ciągu 48 godzin stawić się w pracy. - W tym kryzysie trudno powiedzieć, ile to potrwa - nie ukrywa Sikora.
Ci, którzy unikną zwolnień, mogą pożegnać się z częścią zarobków. - Zarząd proponuje renegocjację 16 punktów układu zbiorowego, z czego 13 dotyczy bezpośrednio maszynistów, a tylko jeden nie dotyczy ich wcale - mówi Ryszard Wojtas ze Związku Zawodowego Maszynistów w Polsce. - Gdyby te zmiany weszły w życie, to pobory maszynistów mogą spaść nawet o 60 procent!
- Chcą nam całkiem zabrać diety, dodatek kilometrowy i wiele innych składników wynagrodzenia - wylicza Józef Związek ze Związku Maszynistów Kolejowych w Lublinie. Pracownicy zapowiadają, że na zmiany w układzie zbiorowym się nie zgodzą. Ale zarząd może układ wypowiedzieć, jeśli uzna, że jest to konieczne, by ratować spółkę. - Na razie dyskutujemy ze związkami o programie naprawczym - stwierdza Witold Bawor z PKP Cargo.