Rozpoczął się proces odwoławczy przedsiębiorcy, który miał obrażać i napaść na policjanta. Oskarżony przekonuje, że to mundurowy go uderzył i bez powodu raził paralizatorem. Policjant pożegnał się już ze służbą - nie radził sobie ze stresem i agresją.
– Trzeba na siłę robić wyniki. Trzeba, żeby było więcej przestępstw – tłumaczył badającym go lekarzom Arkadiusz K., policjant zamieszany w sprawę.
Mundurowy od 2008 r. leczył się psychiatrycznie. Specjaliści ocenili, że jest wybuchowy, ma trudności z samokontrolą oraz „obniżoną tolerancję na stres i wszelkie obciążenia emocjonalne”.
W kwietniu 2014 r. Arkadiusz K. wraz z koleżanką prowadził interwencję w bistro „Tancereczka” przy Krakowskim Przedmieściu w Lublinie. Pan Zbigniew* – przedsiębiorca z Lublina siedział tam z kolegą. Wypili po dwa piwa i po kieliszku wódki.
– Po zapłaceniu rachunku, kolega chciał skorzystać z toalety, ale kelnerki mu zabroniły – wspomina pan Zbigniew. – Stanąłem przed wejściem do ogródka i informowałem przychodnych, że nie będą mogły używać toalety.
Obsługa bistro wezwała policję. Pan Zbigniew i jego kolega zostali skuci i przewiezieni na komisariat przy ul. Okopowej. Oficjalnie - dla ustalenia tożsamości. – Kiedy szliśmy korytarzem, policjant kilka razy poraził mnie paralizatorem – opowiada pan Zbigniew. – Weszliśmy do pokoju i od razu dostałem strzał pięścią w twarz. Byłem w kajdankach, więc padłem na podłogę.
Przedsiębiorca zawiadomił prokuraturę o przekroczeniu uprawnień przez mundurowych. Wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Prokuratura umorzyła sprawę, bo policjanci się nie przyznali. Poza tym na wyposażeniu jednostki, w której służył Arkadiusz K. nie było paralizatora. Śledczy uznali więc, że policjant nie mógł go używać.
Jednocześnie przedsiębiorca został oskarżony o znieważenie i usiłowanie napaści na policjanta. Miało do tego dojść przed „Tancereczką” i w komisariacie. Podczas śledztwa policjanci zgodnie opowiadali, jak mężczyzna się z nimi szarpał, obrażał i próbował uderzyć Arkadiusza K.
W maju tego roku Sąd Rejonowy Lublin-Zachód skazał pana Zbigniewa na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Jego kolega dostał pół roku więzienia, również w zawieszeniu na 2 lata. Obrońcy obu mężczyzn złożyli apelacje, domagając się uniewinnienia swoich klientów. W piątek sprawą zajął się Sąd Okręgowy w Lublinie.
– Nagrania z monitoringu nie potwierdzają okoliczności opisanych w akcie oskarżenia. Sąd nie wziął tego pod uwagę – przypomniała w mowie końcowej Elwira Kister, obrońca pana Zbigniewa. – Policjantka pokrzywdzona w sprawie podawała pięć różnych wersji wydarzeń. A policjant Arkadiusz K. w dniu zdarzenia był niezdolny do służby z powodu dolegliwości psychicznych.
Jeszcze zanim sprawa trafiła na wokandę Arkadiusz K. pożegnał się mundurem – właśnie przez niezdolność do służby. - Trafiłem na policjanta, który nie był w najlepszej formie psychicznej. Tacy ludzie nie powinni być dopuszczani do pracy w policji i noszenia broni. Gdyby tamtego dnia interweniował ktoś inny, nie spotykalibyśmy się dzisiaj w sądzie – oświadczył podczas rozprawy pan Zbigniew.
Wyrok w sprawie przedsiębiorcy i jego kolegi zostanie ogłoszony 4 sierpnia.
*dane zmienione