Z powodu urazu kręgosłupa od małego nie porusza się samodzielnie. Nunio – bo takie imię nadano kilkumiesięcznej owieczce – odnalazł się w podlubelskiej hodowli.
Nunuś przyszedł na świat w marcu, w dużej hodowli owiec. Najprawdopodobniej podczas porodu doszło do urazu kręgosłupa, przez co maluch mógł poruszać się jedynie za pomocą przednich kończyn. Jego opiekunowie próbowali wkładać go w wózek, ale wtedy był odtrącany przez swoją matkę i inne owce.
Z czasem wózek jednak stał się niezbędny, bo Nunio rósł i stawał się coraz cięższy. Gdy miał dwa miesiące trafił pod Lublin, do prywatnej hodowli owiec mgr inż. Jacka Sokołowskiego z Zakładu Behawioru i Dobrostanu Zwierząt Uniwersytetu Przyrodniczego.
– Od kilku lat prowadzę stado, które składa się z owiec po różnych przygodach życiowych. Prowadzę obserwację ich zachowań w społeczności, jak się dostosowują do pewnych warunków i jakie tworzą między sobą powiązania – opowiada Sokołowski.
W stadzie Sokołowskiego Nunio zaaklimatyzował się błyskawicznie.
– Moje owce mieszkają blisko ruchliwej drogi, są wypasane w mieście, przebywają w towarzystwie psów i ludzi, potrafią wejść do otwartego domu. Przez to znają dużo pozytywnych bodźców i było im łatwiej zaakceptować poruszającego się na wózku baranka – wyjaśnia naukowiec.
W nowym otoczeniu Nunio odnalazł się świetnie, jednak wciąż wymaga opieki. Konieczne są codzienne masaże i ćwiczenia pomagające rozbudować siłę mięśni. Niezbędne jest też stałe utrzymanie zwierzęcia i służącego mu wózka w czystości.
– Nunio ma czucie i odruchy w kończynach. Potrafi je podkulić pod brzuch i na chwilę na nich stanąć. Ale ma zmiażdżonych kilka kręgów i wgniecioną kość krzyżową, więc konstrukcyjnie nie ma szans, żeby poruszał się samodzielnie. W grę mogłaby wchodzić skomplikowana operacja, ale tak naprawdę niosłaby ona za sobą więcej ryzyka, niż szans na poprawę – wyjaśnia opiekun stada.
Owce pana Jacka
O owcach Jacka Sokołowskiego głośno było w ubiegłym roku. Zwierzęta uczestniczyły w pilotażowych wypasach w przestrzeni miejskiej. W towarzystwie psów pasterskich można je było spotkać w okolicach Zalewu Zembrzyckiego. W tym roku przedsięwzięcie miało być kontynuowane.
– Projekt zakładał powstanie ścieżki edukacyjnej. Ale ze względu na pandemię odłożyliśmy te plany na kolejny rok. Mam nadzieję, że wtedy się uda – tłumaczy Sokołowski. – Tym bardziej, że w grę wchodzi jeszcze jedno miejsce w centrum miasta. Nie będę jeszcze zdradzał szczegółów, ale mamy tam zaplanowane wpuszczenie jeszcze jednego stada.