Olha Klisovets-Kalbarczyk ma prawo żyć w Polsce - uznał sąd w Warszawie. Policjanci potwierdzają, że się w jej sprawie pomylili. Ale dla urzędników to bez znaczenia. Omal nie doprowadzili do wyrzucenia kobiety z Polski. I dalej zatruwają życie wdowie opiekującej się schorowanym, 83-letnim staruszkiem.
Olha przyjechała do Polski z Ukrainy przed ośmiu taty. Wyszła za Józefa Kalbarczyka z Zagórza, w gminie Cyców. - Myśleliśmy, że do końca życia, ale mąż zmarł niespodziewanie po trzech latach - opowiada.
W tym czasie kobieta musiała wystąpić o przedłużenie pozwolenia na pobyt w Polsce. We wniosku jest rubryka, w której trzeba wpisać ewentualne postępowania o przestępstwa i wykroczenia. Olha swojego nie wpisała. - Pomagał mi sąsiad. Powiedział, że za to kary nie ma, bo to sprawa administracyjna.
Miał rację. Ale sądowi we Włodawie dojście do takiego wniosku zajęło aż rok. W lipcu 2005 roku wydał wyrok uniewinniający. Do błędu przyznała się policja z Cycowa. "Wniosek o ukaranie został błędnie sporządzony wskutek złej interpretacji przepisu” - na tyle zdobyła się w wystawionym niedawno "zaświadczeniu”.
A ten wniosek omal nie spowodował wyrzucenia Ukrainki z Polski. Najpierw Urząd Wojewódzki w Lublinie nie przedłużył jej pozwolenia na pobyt. Powód: we wniosku nie poinformowała o postępowaniu. Urzędnicy nie wnikali, czego sprawa dotyczy. Nie obchodziło ich, że kobieta opiekuje się schorowanym teściem. A bezduszną decyzję podtrzymał prezes Urzędu do spraw Repatriacji i Cudzoziemców.
Olha postanowiła walczyć. Poszła do sądu. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił decyzję lubelskich urzędników. - Naruszyli oni zasadę działania zgodnie z interesem społecznym. I nie działali w sposób budzący zaufanie do organów państwa - stwierdził.
Ale to rozstrzygnięcie nie jest ostateczne. Dlaczego? Urzędnicy nie mają dość. Urząd do spraw Repatriacji i Cudzoziemców odwołał się. - Wynik ma kolosalne znaczenie - mówi adwokat Krzysztof Kamiński. - Jeśli Olha przegra, to się okaże, że przez pewien czas była w Polsce nielegalnie. Straci prawo do stałego osiedlenia i kilka lat. Bo znowu będzie musiała występować o przedłużenie zgody na pobyt czasowy. I za każdym razem liczyć na pozytywną decyzję.
W lubelskim UW nie mają wiele do powiedzenia w tej kwestii. - Nie mogę mówić o szczegółach, bo dokumenty są w Naczelnym Sądzie Administracyjnym - mówi Józef Różański, dyrektor Wydziału Spraw Obywatelskich i Migracji.