Doznałeś krzywdy z powodu błędu lekarskiego lub zakaziłeś się czymś w szpitalu? Odbierz godziwe odszkodowanie - zachęcają ulotki rozrzucone na terenie szpitala
To ulotki kancelarii SłaWin z Lublina. Rodziny pacjentów przeglądają je. Niektórzy chowają druki do kieszeni. - Ogłaszam się też w prasie, w miejskich autobusach, w innych szpitalach - nie kryje Sławomir Winiarczyk, właściciel kancelarii. - Nie chodzi tylko o sprawy medyczne, ale też o wypadki komunikacyjne, rolnicze.
Winiarczyk jest byłym agentem ubezpieczeniowym, prowadzącym działalność gospodarczą. Nie jest prawnikiem, więc nie należy do korporacji prawniczej, którą obowiązuje zakaz reklamowania się. Zwerbowanych klientów reprezentują w jego imieniu przed sądem lubelscy adwokaci. - Ludzie przychodzą do mnie, bo czują się skrzywdzeni. Ja walczę dla ich dobra - mówi.
Jako przykład swojej skuteczności przywołuje w ulotkach m.in. wyrok zasądzający pacjentce zakażonej żółtaczką typu C - 75 tys. zł zadośćuczynienia oraz rentę w wysokości 789 zł miesięcznie. Tak zakończyła się sprawa przeciw szpitalowi im. Jana Bożego w Lublinie w kwietniu tego roku. Szkodę pokryje PZU SA, w którym szpital był ubezpieczony.
Winiarczyk gotów jest płacić pośrednikom, którzy zwerbują mu klientów. - Im grubszy kaliber sprawy, tym większy zarobek - zachęca.
A roszczeń pacjentów jest coraz więcej. Dlatego wzrasta aktywność kancelarii prawnych wietrzących coraz lepszy interes. Za zakażenie żółtaczką sądy zasądzają odszkodowania od 50 do 70 tys. zł. Jeszcze kilka lat temu było to o połowę mniej.
Marta Podgórska, rzecznik prasowy Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie zauważa, że zmienia się też charakter roszczeń. - Kiedyś przeważały zakażenia żółtaczką, teraz zakażenia bakteryjne, np. gronkowcem oraz błędy lekarskie - mówi. - Ubiegły rok przyniósł nam 10 nowych spraw. Wszystkie są w toku.
Wzrost roszczeń przekłada się na wysokość ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej szpitala. - Nie tyle liczba roszczeń, co ich wysokość ma przełożenie na OC - prostuje Podgórska. - Wysokość odszkodowań pacjenci biorą nieraz z sufitu - 500, 600, 800 tys. zł. A firmy ubezpieczeniowe uwzględniają te górne wartości przy wyliczaniu składek. Do 2006 roku płaciliśmy rocznie nie więcej niż 92 tys. zł. Teraz 500 tys. zł.