– Oskarżony popełnił zarzucany mu czyn nieumyślnie. Nie chciał naruszyć zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Jest osobą starszą. Nie był karany, a to zdarzenie to jedynie epizod w jego życiu – uzasadniał wczorajszy wyrok sędzia Łukasz Czapski z Sądu Rejonowego Lublin-Zachód.
Proces dotyczył wypadku, do którego doszło w maju 2014 r. przy Al. Racławickich w Lublinie. Jacek Wnuk jechał swoim motocyklem w stronę ul. Lipowej. Z parkingu przy Katolickim Uniwersytecie Lubelskim wyjeżdżał czerwony nissan. Za kierownicą auta siedział Zygmunt W., znany lubelski adwokat. Kamera miejskiego monitoringu zarejestrowała, jak kierowca na moment się zatrzymał, po czym włączył się do ruchu. Na jezdnię wjechał tuż przed zbliżającym się motocyklem, który chwilę wcześniej ruszył spod świateł. Nissan przeciął podwójną, ciągłą linię. Kierujący yamahą położył motocykl, by uniknąć zderzenia. Kiedy wstał, mimo licznych potłuczeń i złamanej ręki, biegł za nissanem.
– Uderzyłem w bagażnik i krzyczałem: Stój! Ale kierowca spojrzał w lusterko i odjechał – relacjonował na początku procesu motocyklista.