W piątek gościem Dziennika Wschodniego był Przemysław Wipler, były poseł, a obecnie wiceprezes partii Wolność. Prezentujemy fragment rozmowy, w której większość pytań zadali nasi czytelnicy i internauci.
• O co chodzi z tymi zmianami nazw? Kongres Nowej Prawicy, KORWiN, teraz Wolność... Jaki jest tego cel? Czy w ten sposób nie tracicie wyborców?
– Zmiana nazwy z Kongresu Nowej Prawicy na KORWiN była wymuszona sytuacją, w której część naszych kolegów zakwestionowała przywództwo Janusza Korwin-Mikkego i po prostu powstała nowa partia. To było w styczniu 2015 roku, zaledwie cztery miesiące przed wyborami prezydenckimi, które mają opinie najbardziej partiotwórczych wyborów. Mieliśmy bardzo mało czasu, nie mieliśmy pieniędzy. Dlatego przyjęliśmy nazwę KORWiN: Koalicja Odnowy Rzeczpospolitej Wolność i Nadzieja, bo Janusza Korwin-Mikkego można kochać, albo nie, ale z całą pewnością jest on jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich polityków i marką samą w sobie. Jednak duża partia powinna mieć nazwę, która nie zawęża się do nazwiska mniej lub bardziej popularnego lidera. Dlatego w październiku ubiegłego roku podjęliśmy decyzję, żeby zmienić nazwę na taką, która oddaje łączące nas wartości. A są nimi wiara w wolność gospodarczą i osobistą. Przy każdej zmianie nazwy pierwsza faza jest najtrudniejsza, bo ludzie szukają swoich ulubieńców i część osób z dużym poślizgiem dowiaduje się o takich zmianach. Naszym celem jest zbudowanie rozpoznawalności nowej nazwy i połączenie jej z nazwiskami liderów i programem.
• Co jako były poseł Prawa i Sprawiedliwości sądzi pan o rządach tej partii?
– Są takie, jak się spodziewałem opuszczając PiS. Wiedziałem, że ta „dobra zmiana” nie będzie prawdziwą zmianą, dzięki której Polacy zaczną wracać do Polski i przestaną wyjeżdżać. Bo to jest dla mnie najważniejsza sprawa w ocenie tego, co dzieje się w kraju. Są rzeczy, które w działaniach rządu mi się podobają, ale później okazuje się, ze oni zrobili to niechcący. Mam na myśli ustawę, dzięki której rozszerza się prawo do własności i pozwala mi na własnej działce wyciąć drzewo, które się rozrosło i potem zasadzić nowe. Byłem gotów pochwalić za to ministra Szyszkę, ale dwa dni później okazało się, że to był błąd spowodowany chaosem w sali kolumnowej i ma zostać zmieniona. Nie ma lepszego podsumowania polskiej polityki zagranicznej, niż słynne 27:1 przy wyborze Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej. To pokazuje, jak bardzo jesteśmy na aucie w Europie. Gdyby taki bój był toczony w jakiejś słusznej sprawie, a nie o to, kto będzie prowadził zgromadzenia, można byłoby to zrozumieć. Rząd mówi dużo o suwerenności, a sam zaprasza Komisję Wenecką i później nie zgadza się z jej werdyktami. Takich niespójności jest wiele. Z drugiej strony, dla mnie osobiście, ten rząd jest lepszy od poprzedniego. Polacy mieli dosyć rządów PO i PSL, dlatego poparli PiS.
• Nie żałuje pan odejścia z PiS? Może byłby pan teraz członkiem rządu, albo zajmował dobrze płatne stanowisko...
– Bardzo często to słyszę. Prawda jest taka, że gdybym poszedł do Canossy, ukorzył się i posypał głowę popiołem, to miałbym dużo łatwiejszą drogę powrotu niż Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski czy inni politycy, których objęła amnestia. Trudno znaleźć wypowiedzi, w których bym w sposób osobisty czy niegrzeczny atakował Jarosława Kaczyńskiego. Jednak wiedziałem, co robię odchodząc z PiS. Przestałem wierzyć, że w ramach tej formacji długofalowo można przeprowadzić głębokie zmiany, których Polska potrzebuje. To ugrupowanie, w którym pojawiasz się i znikasz w zależności od tego, czy to się podoba panu prezesowi. Zacząłem ostatnio oglądać satyryczny serial „Ucho prezesa”. Pewne sceny w nim zawarte są śmieszne i korespondują z tym, co widziałem w słynnym gabinecie przy Nowogrodzkiej. Inne sceny są tragiczne, bo są równie prawdziwe.
• W jaki sposób przygotowujecie się do nadchodzących wyborów samorządowych? Czy zamierzacie wystartować w nich samodzielnie, czy w szerokiej koalicji np. z Ruchem Kukiza?
– Do tanga trzeba dwojga. W niektórych miejscach naszym działaczom układa się współpraca, w Gdańsku, Bydgoszczy czy Szczecinie zostały już ogłoszone lokalne koalicje. Z drugiej strony wicemarszałek Sejmu, Stanisław Tyszka z Kukiz’15 mówi, że nie będzie żadnej koalicji ogólnokrajowej. To brak spójności wewnętrznej w szeregach koleżanek i kolegów z tego klubu. Będziemy starali zbudować się jak najszerszą koalicję z wszystkimi formacjami niepisowskiej i niezależnej prawicy. Mamy przecież narodowców, ugrupowanie Marka Jurka, nigdy nie wiadomo, co do wyborów samorządowych wydarzy się z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobro i Polską Razem Jarosława Gowina. W wielu miejscach będziemy też gotowi wejść w komitety lokalne.
• Czy jest możliwe, że kandydatem partii Wolność będzie Marian Kowalski?
– Myślę, że on sam tego by nie chciał. Co prawda kiedyś startował w wyborach na prezydenta Lublina jako kandydat Unii Polityki Realnej, z której wywodzi się nasze środowisko, ale w chwili obecnej w sposób szczególny nie wypowiada się z sympatią na temat naszego projektu politycznego. Mamy dużo czasu, ale wydaje mi się, że on nie jest politykiem przygotowanym do wyborów samorządowych. Mamy nadzieję, że uda nam się zbudować komitet, którego kandydat będzie miał szansę na rządzenie waszym miastem.