Nawet 10 godzin lekcji, potem zajęcia dodatkowe, odrabianie prac domowych i nauka do sprawdzianów – tak wygląda codzienność uczniów siódmych klas szkół podstawowych. To efekt reformy edukacji – w dwa lata muszą przerobić materiał z trzech.
W ubiegłym roku syn miał średnio pięć lekcji dziennie, teraz ma osiem – denerwuje się mama siódmoklasisty z lubelskiej SP nr 31.
– Po południu biegnie na zajęcia dodatkowe. Dwa razy w tygodniu ma angielski, bo źle sobie radzi. Raz basen, bo zalecił to ortopeda i raz szkolny chór, bo to jego pasja. Wraca po 18. Odrabia lekcje, uczy się. Spać kładzie się koło 23. Często rano wstaje z płaczem, bo przypomina sobie, że czegoś nie odrobił.
– Syn bardzo chciał chodzić do klasy pływackiej. Zgodziliśmy się, bo przecież lepszy sport niż siedzenie przy komputerze – opowiada ojciec ucznia SP 30. – Okazało się, że był to błąd. Obok przeładowanego programu ma jeszcze dodatkowe godziny na basenie. Skutek jest taki, że dwa dni w tygodniu zaczyna lekcje przed 9 rano, a kończy o 17.40. Dwa razy ma na 7.10 do 15. Takiego tempa nie wytrzymałby dorosły, a co dopiero dziecko.
– W siódmej klasie wnuk zmienił szkołę. Poszedł do klasy z rozszerzonym językiem hiszpańskim. Ma świetne stopnie i bardzo dużo się nauczył, ale rodzina ciągnie już resztką sił. Nie ma nawet czasu na normalne zjedzenie obiadu, liczy się tylko nauka. A dziecko ma dopiero 12 lat. Gdzie czas na zabawę? – denerwuje się Helena, babcia ucznia SP 19.
Problem przemęczonych siódmoklasistów pojawił się w tym roku za sprawą reformy edukacji. – Ten rocznik jest bardzo przeciążony nauką – przyznaje Elżbieta Bolibok, dyrektor SP nr 19 w Lublinie. – To dlatego, że materiał, który w gimnazjum przerabiano w trzy lata teraz trzeba zrealizować w siódmej i ósmej klasie (gimnazjaliści mieli średnio 29 godzin lekcyjnych tygodniowo, a obecni siódmoklasiści mają ich 32, nie licząc religii, etyki i wychowania do życia w rodzinie - red.). Tempo jest więc bardzo duże. Jest też o wiele więcej zajęć. Przyrodę z klasy szóstej w siódmej zastępują po dwie lekcje chemii i fizyki oraz biologia i geografia. Zapisanie się do klasy dwujęzycznej czy sportowej oznacza dodatkowe 3-4 godziny tygodniowo. Jeszcze gorzej mają najambitniejsze dzieci, które chcą brać udział w dodatkowych zajęciach. One rzeczywiście nie mają czasu na pozaszkolne życie.
– Rozumiem sytuację siódmoklasistów i staram się wychodzić im naprzeciw, ale muszę realizować program – mówi prosząca o anonimowość nauczycielka geografii. – A ten jest bardzo obszerny. Jednym z zadań jest zaznaczenie na „pustej” mapie Polski 90 miast. To trudne zadanie, która ja przerabiałam dopiero w liceum. Podobnie jest na innych przedmiotach.
– Przemęczenie będzie towarzyszyć także kolejnym rocznikom – prognozuje dyrektor Bolibok. – Lżej może być dopiero obecnym czwartoklasistom, którzy uczą się już w oparciu o nowy program rozłożony już proporcjonalnie na osiem lat.
A po szkole praca domowa
Instytut Badań Edukacyjnych ostrzega, że nadmierne obciążanie pracami domowymi może skutkować spadkiem możliwości edukacyjnych uczniów. Zalecenia mówią o tym, że odrobienie wszystkich prac domowych nie powinno zajmować uczniom szkół podstawowych więcej niż 20 minut dziennie, a gimnazjalistom – maksimum godzinę. W 2015 r. obliczono, że polska średnia to 1,5-2 godziny. Dla przykładu uczniowie klas VI, którym odrabianie zadań powinno zajmować 20-60 minut, tylko na odrobienie zadań z matematyki i polskiego poświęcają 60 minut. Nowej siódmej klasy nikt jeszcze nie badał.