Dzisiejsza sekcja zwłok nie odpowiedział na pytania o przyczynę i czas zgonu mężczyzny, którego w niedzielę znajomi wozili od szpitala do szpitala.
Nie wiadomo zatem, czy 27-letni mieszkaniec Lublina już nie żył, gdy znajomi podjechali z nim pod szpital przy ul. Jaczewskiego, czy może zmarł w drodze do innego szpitala, gdzie go odesłano.
Przypomnijmy, że w niedzielę czterech mężczyzn, mieszkańców Lublina pojechało na ryby na Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie. Trzech wędkowało, czwarty siedział na brzegu i popijał jakiś alkohol. W drodze powrotnej poczuł się źle. Znajomi podwieźli go pod dom, ale nie dał rady wysiąść z auta. Pojechali do szpitala klinicznego nr 4 w Lublinie.
Mężczyzna został w samochodzie, był już nieprzytomny. Rzeczniczka szpitala tłumaczyła nam, ze jakaś kobieta weszła na izbę przyjęć, mówiąc, że jej znajomy źle się czuje i nie można go dobudzić po spożyciu alkoholu.
Lekarz podejrzewając zatrucie alkoholowe skierował ich na toksykologię szpitala przy ul. Biernackiego. Pojechali tam, ale na ratunek było już za późno. Sanitariusze wynieśli z samochodu nieboszczyka. (STEP)