Na głośnej aferze handlu długami kolejowymi najbardziej ucierpieli pracownicy Exkolu. Stracili pracę i od roku czekają na pieniądze. A ich szef na proces w lubelskim więzieniu.
Państwowe Przedsiębiorstwo Budownictwa Kolejowego Exkol jest winne swoim byłym pracownikom1 mln zł. Firma upadła w maju ubiegłego roku. Jej były szef Waldemar G., znany z afery handlu długami kolejowymi, siedzi teraz w lubelskim areszcie. Przyznał się do wzięcia 390 tys. zł łapówki. Zaraz po nim za kratki trafili ci, którzy według prokuratury, łapówki dawali: Piotr B., prezes lubelskiej firmy Avidus i Jan B., szef warszawskiego Kolmexu. Na interesach z Waldemarem G. zarobili ponad 4,8 mln zł. Gdyby nie sprzedaż długu, te pieniądze trafiłyby na konto Exkolu.
Przez to pracownicy państwowej firmy z wieloletnią tradycją, stracili zatrudnienie. A teraz nie mogą odzyskać należnych wypłat.
– Firma jest mi winna 6 tys. zł – wylicza Mirosław W. – A syndyk masy upadłościowej Exkolu wykręca się, mimo że sprzedał już część majątku upadłej firmy: wagony mieszkalne, rusztowania, kontenery, betoniarki... Gdzie są pieniądze?
– Sam nie wziąłem jeszcze ani gorsza – twierdzi syndyk Marian Błaszczyk. – Pieniędzy nie ma. W tej chwili po 100 – 150 zł mógłbym im wypłacić. A to za mało. Czekam, m. in. na pieniądze, które są w depozycie sądowym.
Syndyk zaciągnął już pożyczkę z funduszu gwarancji świadczeń pracowniczych. Blisko 300 tys. zł. Pieniądze dostali na razie ci, którzy byli zatrudnieni w momencie, gdy firma upadła.
– Obiecuję, że zgodnie z prawem, w pierwszej kolejności, zostaną spłaceni wszyscy pracownicy – mówi Błaszczyk. – Kiedy? Zwykle na pieniądze z upadłości czeka się rok, półtora.
Pracownicy czekają już ponad rok.
Aleksandra Typiak,
Dariusz Jędryszka
Afera bombowa
Zakończone właśnie śledztwo w sprawie Exkolu nabrało tempa po tym, jak ktoś zaczął podkładać bomby, żeby nastraszyć Piotra B. i Jana B. Najpierw ładunek wybuchł w warszawskiej siedzibie Kolmeksu. Zaraz potem doszło też do eksplozji w Radzicu Nowym w powiecie łęczyńskim, na posesji należącej do rodziców Piotra B. W sprawie wybuchów prokuratura prowadzi odrębne śledztwo. A sprawą sprzedaży długów zajmie się teraz sąd.