Puste ulice i kościoły. Żadnego święcenia pokarmów, procesji rezurekcyjnej, dzieci biegających z pistoletami na wodę. Zabrakło rodzinnych spotkań, dzielenia się jajkiem i rozmów w cztery oczy przy świątecznym stole. Takiej Wielkanocy nie było nigdy wcześniej.
– Święta wielkanocne są inne niż dotychczas. Nie było święcenia pisanek, uroczystych modlitw w kaplicy – napisała do nas pani Marzena. – Jednak mimo pandemii święta są radosne i kolorowe. Mamy trójkę dzieci, nie można się przy nich smucić. Nie mogliśmy pojechać do rodziny, którą mamy oddaloną o 600 km, właśnie w ukochanym Lubelskiem: Kraśnik, Urzędów, Granice. Ale zdrowie nasze i naszych bliskich jest dla nas ważniejsze.
– Święta spędzamy we trójkę. Z dzieckiem składamy puzzle, klocki lego, gramy w gry. Jest bardzo dużo pomysłów – opowiada pani Aneta, która przysłała nam zdjęcie wielkanocnego koszyka, który sami poświęcili. – Z resztą rodziny i znajomymi utrzymujemy kontakt telefoniczny. Czekamy na lepszy czas, wtedy się spotkamy.
Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego to najważniejsze święto chrześcijan.
– Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów wierni nie mogą się zgromadzić w kościołach aby uroczyście świętować zmartwychwstanie Chrystusa. Nigdy w życiu nie doświadczyliśmy tak surowych ograniczeń naszej wolności, poruszania się – mówił podczas wielkanocnej mszy świętej w archikatedrze metropolita lubelski arcybiskup Stanisław Budzik.
Przyznał, że trudno byłoby znaleźć analogię do panującej obecnie sytuacji epidemiologicznej w historii nie tylko Polski ale i całego świata. – Nagle zrozumieliśmy, że nie wszystko od nas zależy. Nie wszystko jest w naszych rękach – mówił w pustym kościele arcybiskup. – Odkryliśmy, że jesteśmy ludźmi śmiertelnymi, że nagle nasze życie może się znaleźć w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Hierarcha apelował do wiernych by nie dali się zawładnąć lękowi. – Niech nie zniszczy więzów społecznych i rodzinnych. Nie dopuśćmy aby zgasła miłość. Nie pozwólmy umrzeć nadziei – prosił.