Czy plac obok Centrum Kultury, który radni PiS chcą nazwać imieniem Lecha Kaczyńskiego, ma już swoją nazwę? Radni twierdzą, że nie. Ale lektura miejskich przepisów takiej pewności nie daje.
To grupa 773 dzieci osieroconych przez zesłańców syberyjskich podczas II wojny światowej. Udało im się ocaleć i przez Związek Radziecki i Persję dotrzeć do Nowej Zelandii, gdzie większość z nich osiadła na stałe.
Tak jak do każdej uchwały o nadaniu nazwy ulicy lub placowi, tak i do tej z 2006 r. trzeba było dołączyć mapkę z oznaczonym miejscem, które zyskuje nową nazwę. Na mapie oznaczono go ujętą w kółko cyfrą „1”.
Położenie owego kółka nie daje pewności, że – jak twierdzą radni PiS – imię Dzieci z Pahiatua nosi jedynie mały fragment placu znajdujący się koło pomnika Matki Sybiraczki.
– Te wątpliwości można rozwiać tylko w taki sposób, że uchwała z 2006 r. będzie anulowana i skwer poświęcony Dzieciom z Pahiatua zostanie określony na nowo jako miejsce przy pomniku Matki Sybiraczki – mówi Krzysztof Żuk, prezydent miasta. – Inaczej plac byłby nazwany dwa razy, co byłoby nie do zaakceptowania z punktu widzenia formalnego.
I tak też dokładnie się stanie, mimo że w 2006 r. tabliczkę na placu odsłaniano z wielką pompą. W uroczystości brał udział ówczesny wojewoda, a z Nowej Zelandii przyjechał konsul honorowy RP Jan Roy-Wojciechowski. Teraz radni PiS chcą ograniczyć przestrzeń upamiętniającą Dzieci z Pahiatua, by zrobić miejsce na uczczenie Lecha Kaczyńskiego.
– Jako że zbliża się pierwsza rocznica katastrofy, chcemy ją odpowiednio uczcić i pamiętać nie tyle o tym strasznym wydarzeniu, ale upamiętnić osoby, które poległy. A nie ma żadnej wątpliwości, że najważniejszą z nich był prezydent RP Lech Kaczyński. Plac jest bardzo dobrze związany z wizytą prezydenta, która wiązała się z ofiarami katyńskimi, jest tu też pomnik sybiraków, więc związek jest duży – dodaje Tułajew.
Potomkowie zesłańców zostaną „przesunięci” pod mur CK, a ich plac zdegradowany do miana skweru.
PiS ma w radzie 16 głosów, co stanowi większość w 31-osobowej radzie.