Czuję złość i gniew, a moje dziecko czuje się oszukane i jest bardzo przygnębione. Ma dosyć zdalnej nauki i bardzo chce wrócić do szkoły. Teraz okazało się, że od 2 września znów jest skazana na naukę przed komputerem – Elżbieta Pawlak-Hejno, mama czwartoklasistki nie kryje zdenerwowania.
W podobnej sytuacji jest większość uczniów Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I i II stopnia im. Karola Lipińskiego w Lublinie.
– W piątek późnym wieczorem na Facebooku szkoły oraz na jej internetowej stronie pojawiła się lakoniczna informacja o tym, że we wrześniu większość uczniów będzie uczyła się zdalnie. Nikt nas o tym nawet oficjalnie nie poinformował – opowiada Pawlak-Hejno.
„W związku z trwającymi pracami budowlanymi w budynku szkoły (remont sali koncertowej) i brakiem bezpiecznego dostępu do większości sal lekcyjnych informujemy, że we wrześniu stacjonarnie będą odbywały się zajęcia…” – czytamy na stronie szkoły. Dalej informacja, że w ławkach usiądą tylko uczniowie klas wczesnoszkolnych oraz innych pojedynczych zajęć. – „Pozostałe zajęcia odbywać się będą online. Szczegółowych informacji udzielą wychowawcy na spotkaniach w dniu rozpoczęcia roku szkolnego”.
Rodzice mówią: „Nie!”
Rodzice uczniów przekazywali sobie informacje o zdalnej nauce pocztą pantoflową. W niedzielę zorganizowali spotkanie, na którym napisali pismo wyrażające ich sprzeciw. Dzień później zbierali pod nim jeszcze podpisy. Są rozżaleni, że szkoła nie poinformowała ich o zdalnym nauczaniu w sposób należyty. Podkreślają, że nikt się z nimi w tej sprawie nie konsultował. Mówią też wprost: ta decyzja jest po prostu zła!
– Przecież remont nie przeszkadza w normalnej nauce. Remontowana szkoła Vetterów organizowała zajęcia w innych budynkach. W Kazimierzu postawiono dla dzieci kontenery – mówi mama dwóch uczniów szkoły: jedno ma się uczyć stacjonarnie, a drugie zdalnie. – W naszym przypadku nikt nie szukał takich rozwiązań, a to nie byłoby trudne, bo remontowana sala koncertowa mieści się przy głównym wejściu. Sale lekcyjne są w innych miejscach, które mają oddzielne wejścia. Wystarczyłoby inaczej skierować ruch.
– Tę szkołę wybraliśmy tylko dlatego, żeby córka mogła rozwijać się muzycznie. Rozumiem, że stacjonarne zajęcia były niemożliwe w trakcie pandemii, ale obecnej decyzji nie rozumiem –
denerwuje się Jagoda Kutrzeba, mama drugoklasistki, która we wrześniu nie będzie uczyć się stacjonarnie gry na fortepianie. – Jako rodzice jesteśmy jej w stanie pomóc z przedmiotami ogólnokształcącymi, ale nie z instrumentem, którego nie znamy. Zamiast rozwijać swoje pasje i zainteresowania dziecko jest teraz pod tym względem zaniedbywane – dodaje.
– Normalnej nauki nie było od trzech lat. Najpierw był strajk nauczycieli, a potem dwa lata z koronawirusem. Dzieci są bardzo spragnione kontaktu z rówieśnikami i źle zarówno pod względem psychicznym jak i fizycznym znoszą naukę przed komputerem. Nauka stacjonarna jest szczególnie ważna dla czwartoklasistów, którym zmienia się wychowawca i dochodzą nowe przedmioty. W takiej sytuacji jest właśnie moja córka – denerwuje się pani Elżbieta. – Dlatego nie rozumiem tej decyzji. Nie mamy pewności, że z powodu koronawirusa jesienią lub zimą szkoły będą musiały uczyć zdalnie dlatego ten czas teraz: każdy dzień, każdy tydzień normalnej nauki jest dla nich po prostu bezcenny.
Szkoła nabrała wody w usta
Przez cały dzień próbowaliśmy wczoraj porozmawiać o sprawie z dyrektor szkoły. Miała spotkania, była nieuchwytna. Otrzymaliśmy jednak zapewnienie, że oddzwoni. Tak się nie stało.
– Przedstawiciele rodziców spotkali się wczoraj z panią dyrektor, ale nie udało nam się jej przekonać do swoich racji – mówi jeden z rodziców uczniów szkoły. – Rodzice usłyszeli, że nie ma możliwości innego załatwienia tej sprawy. Podobno zdalna nauka jest rozwiązaniem optymalnym, dla której alternatywą jest tylko całkowite zamknięcie szkoły i późniejsze odrabianie zajęć w trakcie weekendów.