Część mieszkańców pobliskiego apartamentowca sprzeciwia się powstaniu pomnika prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Ich odwołanie w tej sprawie zostało jednak odrzucone, bo Samorządowe Kolegium Odwoławcze nie uznało ich za stronę. Formalnie otwiera to drogę do rozpoczęcia budowy monumentu. Jego przeciwnicy nie składają jednak broni.
Decyzją Rady Miasta Lublin z października ubiegłego roku pomnik upamiętniający zmarłego w katastrofie smoleńskiej prezydenta stanie na skraju skweru abp. Życińskiego, sąsiadującego z pl. Teatralnym przed Centrum Spotkania Kultur. Według przyjętej uchwały odlana z brązu postać Lecha Kaczyńskiego ma być wysoka na 291 cm. Za nią znajdzie się konstrukcja z kamiennych płyt o zróżnicowanej wysokości (od 2,9 m z lewej strony, do 4,1 m z prawej) i o długości 11 metrów (12 m z cokołem). Za przyjęciem dokumentu w tej sprawie głosowało 15 radnych, 12 było przeciw. Uchwałę poparli członkowie klubu Prawa i Sprawiedliwości przy wsparciu części reprezentantów mającego większość w radzie klubu prezydenta Krzysztofa Żuka, który należy do Platformy Obywatelskiej.
„Szereg argumentów przeciw”
W lutym urząd miasta wydał decyzję o warunkach zabudowy (tzw. „wuzetkę”) dla budowy pomnika. Oprotestowała ją grupa mieszkańców pobliskiego apartamentowca oraz działacze Komitetu Obrony Demokracji, którzy zwrócili się w tej sprawie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego.
>> Tusk o głosowaniu radnych za pomnikiem Kaczyńskiego w Lublinie<<
- Kolejny pomnik w tym miejscu, do tego w takim kształcie, jest pomyłką i dziwi nas, że nikt tego nie widzi – mówi jedna z mieszkanek, prosząca o zachowanie anonimowości. I dodaje: - Jest cały szereg argumentów przeciw. Chociażby fakt, że decyzję w tej sprawie podjęli radni, nie przeprowadzając żadnych konsultacji. Ominięto przy tym ścieżkę proceduralną, którą uchwalała sama rada miasta. Jest przecież specjalna komisja, która powinna zaopiniować taki pomysł, a żadnej opinii nie było. Nie ogłoszono i nie przeprowadzono konkursu, który mógłby wyłonić najlepszy projekt. Nam zabrano możliwość wyrażenia naszego głosu.
Decyzja jest ostateczna, ale będzie skarga
Jak dowiedzieliśmy się w piątek, sprzeciw grupy mieszkańców i społeczników został uchylony. - Samorządowe Kolegium Odwoławcze umorzyło postępowanie w sprawie odwołania, tym samym decyzja ustalająca warunki zabudowy stała się ostateczna – informuje Joanna Stryczewska z biura prasowego w Urzędzie Miasta Lublin.
- Przyczyną umorzenia jest przekonanie, że ani mieszkańcy, ani organizacja społeczna nie mogą zaskarżyć decyzji wydziału architektury – mówi Dziennikowi Krzysztof Sokołowski, adwokat reprezentujący w tej sprawie grupę protestujących, który zgłosił swój udział działając w interesie społecznym. I dodaje, że nie był zaskoczony decyzją SKO.
- Także w postępowaniu administracyjnym urzędnicy robili wszystko, by nie dopuścić mieszkańców do udziału w postępowaniu. To jest decyzja formalna, nikt nie pochylił się nad argumentami merytorycznymi, które moim zdaniem są tego rodzaju, że nigdy taka decyzja o ustaleniu warunków zabudowy nie powinna być wydana – przekonuje prawnik. I zapowiada złożenie skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. - Wprawdzie decyzja o warunkach zabudowy pozostanie w obrocie prawnym, ale gdyby sąd ją uchylił to inwestor, rozpoczynając budowę pomnika, będzie musiał liczyć się ze skutkami jej uchylenia - wyjaśnia.
Zamieszanie po sąsiedzku
Zdaniem mecenasa Sokołowskiego wiele przemawia za tym, że przeszkodą w uzyskaniu warunków zabudowy dla pomnika Lecha Kaczyńskiego był stojący tuż obok inny monument, poświęcony ks. prof. Idziemu Radziszewskiemu, założycielowi i pierwszemu rektorowi Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W grudniu ubiegłego roku uczelnia zdemontowała rzeźbę, stanowczo zaprzeczając, by miało to związek z jej przyszłym sąsiedztwem. Kilka dni później do urzędu miasta wpłynął wniosek o decyzję o warunkach zabudowy dla pomnika byłego prezydenta.
Po sporym zamieszaniu i mediacjach zaskoczonego tą sytuacją metropolity lubelskiego i wielkiego kanclerza KUL abp. Stanisława Budzika z prezydentem Lublina Krzysztofem Żukiem i rektorem uniwersytetu ks. prof. Mirosławem Kalinowskim ogłoszono, że pomnik ks. Radziszewskiego wkrótce wróci na swoje miejsce. Fizycznie stało się to pod koniec kwietnia tego roku, ale decyzja o warunkach jego ponownego ustawienia została wydana kilka dni po wydaniu „wuzetki” dla obiektu upamiętniającego Lecha Kaczyńskiego. W tej ostatniej decyzji nie wspomniano o planowanej odbudowie monumentu pierwszego rektora KUL i nie uwzględniono go do analizy porównawczej. A według Sokołowskiego ma to kluczowe znaczenie.
- Przy ustalaniu warunków zabudowy obowiązuje zasada kontynuacji i dobrego sąsiedztwa. W największym uproszczeniu oznaczają one, że parametry projektowanego obiektu nie mogą odbiegać od parametrów obiektów istniejących, wszystkie muszą harmonijnie ze sobą współgrać. To zaś oznacza, że gdyby w momencie wydawania decyzji obok tego miejsca istniał pomnik ks. Radziszewskiego, wzniesienie tak wielkiej ściany, jaka jest projektowana przy pomniku Lecha Kaczyńskiego byłoby niemożliwe, bo w otoczeniu nie ma takiego wielkiego obiektu, o takich funkcjach. Na tym polega istota problemu – tłumaczy adwokat.
Oficjalnie niewiele wiadomo
W piątek, tuż po umorzeniu postępowania odwoławczego przez SKO, w miejscu planowanego pomnika pojawiła się grupa dyskutujących ze sobą osób. Według mieszkańców, którzy nas o tym poinformowali, może to oznaczać rychłe rozpoczęcie budowy. Wśród działaczy PiS już kilka miesięcy temu mówiło się, że odsłonięcie monumentu jest szykowane w okolicach urodzin Lecha Kaczyńskiego, które przypadają 18 czerwca. Ale oficjalnie trudno jest się czegokolwiek na ten temat dowiedzieć.
Do tej pory jedynym przedstawicielem Komitetu Społecznego Budowy Pomnika Śp. Lecha Kaczyńskiego, który wystąpił publicznie, był marszałek województwa lubelskiego Jarosław Stawiarski. To on podpisał się pod wspomnianym wnioskiem do lubelskiej rady miasta o przyjęcie uchwały w sprawie lokalizacji. Później nie chciał z nami rozmawiać na ten temat.
O decyzję o warunkach zabudowy w Ratuszu zabiegała z kolei Fundacja „Ruch Solidarności Rodzin”. Pod dokumentem podpisy złożyli prezes Marek Wątorski i członkini zarządu Wiesława Stec. Stec, pytana o to, kiedy ruszy budowa pomnika, odsyła nas do rzecznika społecznego komitetu. Kiedy dopytujemy, kto pełni tę funkcję, słyszymy: - Proszę dzwonić do Marka Krakowskiego. On tym zarządza i wie, kto jest rzecznikiem.
Krakowski to były sekretarz Prawa i Sprawiedliwości w Lublinie, cztery lata temu wyrzucony z partii. Oficjalnie z powodu nieopłaconych składek, a nieoficjalnie - ze względu na konflikt z żoną ówczesnego szefa lubelskich struktur PiS Krzysztofa Michałkiewicza, który po przegranych wyborach do Senatu jesienią 2019 roku odsunął się w cień. A Krakowski od tamtej pory wciąż pełni kierownicze funkcje w urzędzie marszałkowskim lub jego jednostkach. Od początku tego roku jest prezesem spółki Lubelskie Dworce. W piątek i sobotę próbowaliśmy się do niego dodzwonić, ale nie odbierał telefonu i nie odpowiedział na SMS z prośbą o kontakt w tej sprawie.