Studentka z Lublina odpowie za zamordowanie swojego dziecka. Tuż po porodzie Weronika B. zawinęła córkę w ręczniki i schowała w szufladzie. Dziewczynka umierała co najmniej kilkanaście minut – ocenili biegli
Akt oskarżenia przeciwko 21-latce trafił właśnie do Sądu Okręgowego w Lublinie. Śledczy uznali, że Weronika B. w pełni świadomie zabiła swoje dziecko. Do zbrodni doszło na początku września ubiegłego roku. Dziewczyna mieszkała wraz z rodzicami i rodzeństwem.
W lipcu wyjechała z rodziną na zagraniczne wakacje. Po powrocie jej chłopak zauważył, że przytyła. Podejrzewał ciążę. Z akt sprawy wynika, że 21-latka zrobiła wówczas test, który dał wynik negatywny. Pokazała go chłopakowi.
Na początku września, kiedy rodzina Weroniki wyjechała nad jezioro, chłopak odwiedził ją w mieszkaniu. Spędzili razem noc. Następnego dnia wieczorem odwiedziła ich para znajomych. Panowie grali w gry komputerowe, a 21-latka i jej koleżanka co chwilę wychodziły na papierosa. Później wszyscy pili alkohol. Podczas imprezy Weronika B. co kilkanaście minut wychodziła do łazienki. Następnego dnia wstała dopiero około południa. Zrobiła chłopakowi śniadanie i poszła się wykąpać.
Śledczy ustalili, że właśnie wtedy, w wannie, urodziła córeczkę. Zaraz po porodzie szczelnie zawinęła ją w trzy ręczniki i foliowe reklamówki, które zawiązała na supeł. Włożyła dziecko do szuflady pod łóżkiem. Potem posprzątała łazienkę.
Po południu źle się czuła. Dzwoniła do rodziców, którzy wracali do Lublina. Prosiła o leki na zapalenie pęcherza. Wieczorem przesiadywała w łazience. Krwawiła, na chwilę zemdlała. Dopytującym się rodzicom odpowiadała, że to tylko miesiączka. Kiedy jednak matka zobaczyła w łazience ślady krwi, Weronikę zabrano do szpitala. Tam lekarz stwierdził, że 21-latka musiała niedawno urodzić. Dziewczyna wszystkiemu zaprzeczała.
Policjanci, którzy przeszukali jej mieszkanie, znaleźli jednak pod łóżkiem ciało dziewczynki. Jak później ustalono, Weronika była w 8 lub 9 miesiącu ciąży. Dziecko urodziło się zdrowe i zdolne do samodzielnego życia. Według biegłych, córka 21-latki żyła przez co najmniej kilkanaście minut. Zmarła w wyniku „powolnego uduszenia”.
Weronika B. nie przyznała się do zabójstwa. Zapewniała śledczych, że nie wiedziała, iż dziecko urodziło się żywe. Twierdziła, że nie miała żadnych objawów świadczących o ciąży. Kilka miesięcy przed porodem zrobiła dwa testy, które dały negatywny wynik. Uznała, że test jest wiarygodny i pokazała go chłopakowi. Dodała, że nigdy nie była u ginekologa.
Biegli psychiatrzy badający Weronikę B. ocenili, że jest zdrowa. Po porodzie nie była w szoku. Poszła na uczelnię. Nie wiadomo, dlaczego nie przyznawała się do ciąży. Śledczy ustalili, że w jej rodzinie panowały normalne relacje i mogła liczyć na wsparcie bliskich. Po odnalezieniu dziecka Weronika B. została aresztowana. Miesiąc później, po wpłaceniu 15 tys. zł poręczenia majątkowego, sąd zamienił jej areszt na dozór policyjny. Kobiecie grozi dożywocie.
Śledczy nadal wyjaśniają okoliczności śmierci noworodka odnalezionego w domowym piecu, w Majdanie Kozłowieckim. Przeprowadzona we wtorek sekcja zwłok nie dała odpowiedzi na pytanie, czy dziewczynka urodziła się żywa. Konieczne są dokładniejsze badania.
Wyników należy spodziewać się pod koniec lipca. We wtorek podejrzana o zabójstwo Agata F. została aresztowana na 3 miesiące. 21-latka urodziła w nocy ze środy na czwartek, po czym schowała dziecko w domowym piecu. Następnego dnia próbowała je spalić – ustalili śledczy.
Kiedy w sobotę pojechała z chłopakiem na wesele, rodzice przeszukali jej pokój i znaleźli ciało noworodka. Policjanci zatrzymali Agatę F., kiedy bawiła się na przyjęciu. Podczas przesłuchania dziewczyna zapewniała, że wstydziła się przyznać do ciąży.