z prędkością przekraczającą 170 km na godzinę. Zatrzymano ich w okolicach Równego na Ukrainie
Godz. 10.03. Srebrny seat w asyście kilkunastu radiowozów podjeżdża pod dystrybutor z olejem napędowym na stacji benzynowej w Bystrzejowicach. Za nimi w odległości 3 metrów staje pierwszy z radiowozów. Z seata wysiada zakładniczka. - Zatankowała za 75 zł - opowiada Andrzej Wróbel, pracownik stacji. - Porywacze mieli zasłonięte twarze.
Dalsze wydarzenia toczą się błyskawicznie. Kobieta nagle wbiega za dystrybutor. Porywacze nie reagują. Rzuca się w kierunku policyjnego passata. Jest uratowana.
Seat z piskiem opon rusza w kierunku Piask. Szybkościomierz w policyjnym radiowozie wskazuje momentami 170 km/h. Jadący z przeciwka przezornie zjeżdżają na bok. Liczy się każda minuta. Uratowana kobieta przez cały czas jest w passacie, który wciąż uczestniczy w pościgu za porywaczami. Zapada decyzja - nie narażać życia i zdrowia Niemki. 3 kilometry za Piaskami passat zatrzymuje się. Kilkanaście sekund później zakładniczka mknie policyjnym polonezem w kierunku Lublina. Za jego kierownicą sierż. sztab. Waldemar Stępniak z KMP w Lublinie.
- Musiałem przebiec na drugą stronę jezdni - opowiada W. Stępniak. - O mało nie wpadłem pod samochód. Uwolniona kobieta rzuciła mi się na szyję. Nie chciała mnie puścić. Szlochała jak małe dziecko. Trudno ją było zrozumieć. Pierwsze pytanie, jakie zadała, to czy jesteśmy ukraińskimi policjantami. Gdy odparłem, że jest w Polsce, zaczęła jeszcze bardziej płakać.
W drodze do Lublina kobieta prosi, żeby zadzwonić do jej matki oraz do banku, że jest cała i zdrowa, i wciąż martwi się o swoją koleżankę. Mówi, że porywacze posługiwali się językiem tureckim lub albańskim. Grozili bronią.
Tymczasem policyjny konwój towarzyszy porywaczom do granicy w Dorohusku. Około godz. 11 są na granicy, a kilka sekund później po ukraińskiej stronie.
- Przejechali tak szybko, że nie zdążyliśmy zanotować numerów rejestracyjnych - opowiada jeden z funkcjonariuszy Straży Granicznej.
O godz. 15.44 w rejonie Równego na Ukrainie, po uwolnieniu zakładniczki, bandyci oddali się w ręce milicji.
Trzy pytania do... - Artur Kostowski jest od dziesięciu lat operatorem telewizyjnym.
• Jak to się stało, że znalazł się pan z kamerą
w odpowiednim miejscu
i czasie?
- Miałem szczęście. Informację o pościgu dostaliśmy z wystarczającym wyprzedzeniem, by się móc przyłączyć. Kiedy bandyci zjechali na stację benzynową,
ustawiłem kamerę przy wyjeździe. Chwilę później kobieta uciekła...
• Czy zdawał pan sobie sprawę z niebezpieczeństwa?
- Kiedy filmowałem, nie zastanawiałem się nad tym. Błysk lufy widziałem ułamek sekundy. Później zdałem sobie sprawę, że mogli mnie wziąć za zakładnika po ucieczce Niemki.
• To były najlepsze zdjęcia, jakie dotychczas pan nakręcił?
- Lepszego materiału nigdy wcześniej nie udało mi się zarejestrować.
Pytał Maciej Kaczanowski
Dziękujemy lubelskiemu Oddziałowi Telewizji Polskiej SA za możliwość skorzystania ze zdjęć Artura Kostowskiego
Oni widzieli
• Około godz. 9.30 usłyszałam, że ktoś jedzie na sygnale. Natychmiast wyjrzałam na zewnątrz. Okna budynku Urzędu Gminy,
w którym pracuję, wychodzą na ulicę Piłsudskiego. To jedyna trasa w okolicy, którą można przekroczyć Wisłę. Właśnie tędy przejeżdżał policyjny konwój. Ujrzałam radiowozy na sygnale, które eskortowały jakiś srebrny pojazd. Dopiero po kilku minutach skojarzyłam to wydarzenie z informacją podaną w radiu
Pracownik stacji benzynowej w Bystrzejowicach
• Siedziałem w biurze i wszystko dokładnie widziałem. Podjechał srebrny seat na niemieckich numerach. Za nim sznurek aut. Trochę radiowozów i cywilne. Niektóre były nawet na łódzkich numerach. Wyszedł nasz pracownik. W połowie drogi ktoś coś krzyknął. On wrócił. Na stacji był już wtedy policyjny volkswagen. Drugi radiowóz stał przy wjeździe.
Z seata wyszła zakładniczka. Widziałem, jak podchodziła pod dystrybutor. Zatankowała za 75 zł. Odłożyła pistolet od dystrybutora, zakręciła wlew i przebiegła na drugą stronę. Rozejrzała się chwilę
i podbiegła w stronę radiowozu, który już do niej podjeżdżał z otwartymi drzwiami.
A bandyci cały czas siedzieli spokojnie. Gdyby nie policja, to byśmy pewnie niczego nie zauważyli.
Cezary Potapczuk - reporter radia RMF FM.
• Byłem na stacji w Bystrzejowicach chwilę po zajściach. Po drodze widziałem radiowóz, który odwoził zakładniczkę do Komendy Wojewódzkiej Policji. Z tego, co wiem, bandyci podjechali na stację. Mieli na twarzach kolorowe chustki i broń krótką. Kazali kobiecie wysiąść i zatankować. Ta napełniła bak, schowała się za dystrybutor i uciekła w stronę radiowozów. Jeden podjechał bliżej. Zabrali ja i natychmiast odjechali. Bandyci zaraz ruszyli w stronę Piask. Słyszałem, że jeden z nich wymachiwał pistoletem.
Jeden z taksówkarzy z Radio Taxi Lublin
• Spotkałem kordon samochodów na al. Kraśnickiej, ale w pierwszej chwili nawet nie zorientowałem się, o co chodzi. Akurat w tym momencie zawracali. Miałem zielone światło i omal mnie nie stuknęli. Wszystko trwało ułamki sekund.
St. post. Tomasz Bedliński - ochraniał przejazd samochodu z bandytami przez Chełm
• To trwało sekundy. Jadące z olbrzymią prędkością samochody tylko mignęły mi przed oczami. Nie byłem w stanie zapamiętać twarzy bandytów i zakładniczki. Całym sercem byłem
z nią. Ale moim zadaniem było dopilnowanie, by nikt przypadkowy
w krytycznym momencie nie dostał się na jezdnię albo swoim zachowaniem nie sprowokował bandziorów.
W podobnych sytuacjach ciekawskich nie brakuje.
Uciekali ibizą
Minuta po minucie
Budynek banku w Wrestedt koło Uelzen w północnych Niemczech
Środa 0.15 – bandyci zmieniają kierunek ucieczki i przekraczają polsko-niemiecką granicę we Frankfurcie nad Odrą. Grożą celnikom śmiercią, jeśli ich nie przepuszczą;
1.30 – przestępcy wjeżdżają do Wielkopolski; samochód porywaczy i kolumna aut policyjnych przejechała przez Pniewy, Poznań, Stęszew, Kościan, Leszno, Rawicz;
3.30 – bandyci już na terenie województwa dolnośląskiego;
5.15–5.20 – przestępcy przekraczają granicę woj. łódzkiego w miejscowości Wieruszów;
5.25 – uciekinierzy wyjeżdżają drogą krajową nr 8 z Wieruszowa (pierwszej miejscowości w Łódzkiem) i kierują się w kierunku Wielunia. W Piotrkowie jadą przez sam środek miasta, przejeżdżają nawet obok budynku Komendy Powiatowej Policji;
7.50 – porywacze opuszczają teren województwa łódzkiego;
– kierują się w stronę centralnej Polski;
– jadą trasą z Piotrkowa Trybunalskiego przez Radom, przejeżdżają przez Puławy;
9.40 – bandyci są w Lublinie, kierują się w stronę Piask;
10.03 – jedna z zakładniczek ucieka porywaczom na stacji benzynowej Petroprofitu w Bystrzejowicach;
– porywacze ruszają w stronę Chełma, a stamtąd na polsko-ukraińskie przejście drogowe w Dorohusku nad Bugiem;
– bandyci z zakładniczką na dużej szybkości przejeżdżają punkt kontroli granicznej na przejściu Dorohusk–Jahodyn;
– przestępcy mijają Łuck i w eskorcie 5 samochodów ukraińskiej milicji jadą w kierunku Równego, pędzą z prędkością 150 km/godz.;
– w rejon, gdzie znajdują się uciekający bandyci z zakładniczką, przybywa zastępca szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy gen. Jurij Zemlianski oraz elitarna jednostka „Alfa” na stałe stacjonująca w Kijowie;
14.50 – porywacze z zakładniczką zatrzymują się na szosie niedaleko Równego i negocjują z ukraińskimi milicjantami;
15.39 – druga zakładniczka jest wolna;
15.44 – akcja zakończona, przestępcy zatrzymani.
Tomasz Wilczkiewicz