Do sex shopów zaglądają mężczyźni, albo pary. Ale klientów w sklepach stacjonarnych jest niewielu. Co innego w internecie. Tam wszystko można kupić bez rumieńców na policzkach.
W Lublinie jest ich kilka. Witryny zasłonięte w taki sposób, aby przechodzień nie mógł ciekawsko zajrzeć przez szybę. Klientom nie zależy wcale na tym, aby ktoś ich podglądał podczas zakupów w sex shopach. Na półkach karnie w rzędach stoją wibratory i dildo. Można wybierać także z szerokiej gamy bielizny erotycznej – zarówno damskiej jak i męskiej.
Są sztuczne pochwy, kajdanki, pejczyki, maski na twarz, zabawki analne.
– Przed Walentynkami nie ma jakiegoś specjalnego ruchu – mówi nam jeden ze sprzedawców. Nie chce mówić za dużo, nie chce podawać swojego nazwiska. Nie chce rozgłosu. To zresztą coroczny kłopot dziennikarzy, którzy przez tę anonimowość starają się przebić przy okazji każdych Walentynek. Bo przecież seks jest ściśle powiązany z miłością.
– Są dni, kiedy do sklepu nikt nie przychodzi. To nie są produkty pierwszej potrzeby. Na pewno takie zakupy są związane z pewnym poczuciem wstydu. Co innego sprzedaż w internecie – dodaje nasz rozmówca.
Kiedy w popularnym serwisie aukcyjnym sprawdzamy ofertę wibratorów, wyszukiwarka wskazuje 376357 produktów. Najwięcej – 29482 – jest „masażerów i motylków”. W serwisie na sprzedaż jest także 10093 penisów i dildo.
– Zakupy w internecie są dyskretne, nie trzeba spojrzeć na sprzedawcę, można spokojnie obejrzeć towar. A w sklepie, jak już ktoś przyjdzie do salonu, to raczej jest to szybka wizyta. Wejść, kupić, wyjść – mówi sprzedawca.
Internet zabił gazetki
Z naszych rozmów ze sprzedawcami wynika, że trudno jest wskazać jakiś sprzedażowy hit. Lata temu to było łatwiejsze, bo sprzedawały się pisma pornograficzne z filmami na płytach. Potem jednak można je było dostać w każdym kiosku z prasą, a dziś to w ogóle nisza, bo porno jest swobodnie dostępne w sieci.
Jeden z największych serwisów pornograficznych na świecie, Pornhub, w 2019 roku zanotował aż 115 milionów odwiedzin dziennie. W 2020 roku tę stronę odwiedziło ponad 22 procent internautów w Polsce (6,05 mln osób) i wygenerowali w ten sposób ponad 344 miliony odsłon na portalu.
– Drugie miejsce zajął Redtube.com. Stronę odwiedziło 3,6 milionów polskich użytkowników, którzy wygenerowali około 125,5 miliona odsłon, trzecie miejsce należy do Xnxx.com: 3,38 miliona użytkowników i 333,64 miliona odsłon – raportował wtedy branżowy serwis Wirtualne Media i wskazywał, że na trzeciej pozycji był Datezone.com. – Strona pomaga użytkownikom umawiać się na seks randki. W serwisie pojawiło się 2,84 miliona Polaków, którzy weszli na serwis ponad 913 milionów razy.
Jakie porno oglądają Polacy
Z przedstawionych danych za 2022 rok wynika, że Polska była 12 największym „konsumentem” materiałów umieszczanych w Pornhub. Polacy najchętniej wybierali firmy z kategorii „hentai" – japońskie erotyczne animacje.
Na drugiej pozycji znalazło się hasło „milf”. Trzecie miejsce należy do hasła „Polska”, a na dalszych pozycjach znalazły się takie jak „lesbijki” i „trójkąty”.
Wróćmy jednak do sex shopu. – Najlepiej sprzedają się wibratory. Trochę gorzej dildo, ale nie są to jakieś wielkie zabawki z filmów. To wszystko przekłamanie, bo nikt nie chce takich kupować – mówi sprzedawca z sex shopu i zastrzega, że w przypadku wibratorów ważne dla klientek jest to, aby miały one kilka prędkości działania. O wiele lepiej sprzedają się mniejsze, dyskretniejsze „sprzęty”. Popularne są też takie z dodatkowymi końcówkami.
I jeszcze trzeba wspomnieć o zabawkach analnych. – Sprzedają się – słyszymy w sklepie.
Już kilka lat temu znany seksuolog prof. Lew Starowicz mówił, że kiedyś w Polsce tematem tabu i wstydliwym zachowaniem w łóżku był seks oralny. Dziś już to nie budzi takich emocji, a te przeniosły się na seks analny.
– W zasadzie w każdej sferze życia możemy być kreatywni. Także w seksie powinniśmy sobie pozwolić na improwizację, oczywiście w ramach tego, czy podoba się to drugiej osobie. Czyli: bądź sobą, uwzględniając partnera/partnerkę. Miałem w poprzednim tygodniu pacjentkę, która uznała, że seks analny już jest tak popularny, na pewno mu sprawi frajdę. I niestety się pomyliła – niemal uciekł z łóżka. Nie spodziewała się tego, bo partner był z rodzaju raczej ludzi innowacyjnych, otwartych. Uprawiali seks w różnych pozycjach, razem oglądali filmy porno. Ale seks analny nie był ani jego marzeniem, ani nawet dopuszczalnym eksperymentem – zaznaczał w jednym z wywiadów prof. Lew Starowicz i zdobył się na uwagę: – Polki, które na przykład mieszkają w Warszawie, innych wielkich miastach i są dziennikarkami kobiecych portali albo pracują w wielkich korporacjach, nie mają problemu, żeby powiedzieć, jakie mają upodobania i potrzeby seksualne. Ale już kobiety z Polski wschodniej, z wiosek Podkarpacia czy spod Łomży, to raczej nie mówią swoim mężom, że chciałyby zaznać na przykład seksu oralnego. To też Polki, ale te kobiety mają zupełnie inne podejście do seksu.
Co się sprzedaje?
– Smakowe prezerwatywy. Też się sprzedają, ale raczej w ilościach hurtowych, bo pojedyncze paczki można kupić w każdym Lidlu – tak o seksie oralnym mówi pan Michał, który w Lublinie prowadzi e-sklep erotyczny. Oferty nie ma – jak sam przyznaje – rozbudowanej, bo jeżeli chciałby oferować wszystko, co jest tylko dostępne na rynku, to musiałby mieć wielkie hale magazynowe. – Prowadząc taki biznes, trzeba robić selekcję, podpatrywać konkurencję, sprawdzać co się sprzedaje w sieci i taki mieć towar.
Dlatego oferuje bieliznę erotyczną, wibratory czy pończochy.
– To wszystko raczej produkty dla kobiet, albo dla par – przyznaje biznesmen i dodaje, że w ogóle nie ma u siebie akcesoriów BDSM. – Ale niektóre elementy z tym kojarzone nawet nieźle „idą”. To maski na twarz dla kobiet, albo długie rękawiczki czy obroże z łańcuszkami – wylicza.
Pandemia dała kopa
Wibrator „Inez” ma aż osiem stopni rozkoszy. Można zacząć od „delikatnego szmeru”, ale żeby móc go sprawdzić, trzeba mieć bardzo gruby portfel. Kosztuje ponad 50 tys. zł, ale jest pokryty złotem. Można założyć, że nikt w Polsce nie wyda takich pieniędzy na zabawkę erotyczną. Ceny w internecie „normalnych” wibratorów zaczynają się od około 30 zł za towar sprowadzany z Chin, a najdroższe kosztują pond 1 tys. zł. To np. „wielofukncyjny Lelo Ina 3 Coral Zdobywca Nagród”. Lelo to ta sama firma, która wyprodukowała „Inez”. I to także firma, która bardzo cieszyła się z nastania pandemii Covid-19. Szwedzki producent zabawek erotycznych odnotował wzrost sprzedaży 148 procent.
Podobnie było w przypadku innych producentów. Ludzie zamknięci w domach zaczęli się częściej kochać i sięgali po zabawki. Dane za 2021 r. platformy sprzedażowej Shoper wskazują, że wydatki Polaków na gadżety erotyczne (pomiędzy wrześniem 2020 a styczniem 2021) wzrosły o 186-proc.
PiS stawia pornozaporę
Niedawno politycy PiS, minister odpowiedzialny za cyfryzację Janusz Cieszyński i minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg, przedstawili projekt nowego prawa. Gdy zostanie przyjęte w proponowanej formie, ma stać się internetową pornozaporą.
– Ustawa, którą będziemy mogli zaprezentować Radzie Ministrów, pomoże rodzicom w tym, żeby ich dzieci były w internecie bezpieczne – mówiła Maląg.
Na mocy nowych przepisów dostawcy internetu zostaną zobligowani do tego, żeby udostępnić rodzicom bezpłatny i prosty w obsłudze mechanizm blokowania dostępu do treści pornograficznych w internecie. Mają zostać także podjęte działania promujące wprowadzenie takich zabezpieczeń. Dodatkowo, każdy z internautów będzie miał prawo wystąpić do swojego dostawcy sygnału z prośbą o automatyczne zablokowanie treści pornograficznych. Może, w każdej chwili, takie żądanie wycofać. Nie będzie mógł jednak tego zrobić zdalnie, tylko musi udać się do fizycznego punktu sprzedaży usługi internetowej. Ma także powstać specjalny rejestr zawierający informacje o takich ograniczeniach w dostępie do porno.