Internauci obserwujący gniazdo na kominie elektrociepłowni w Lublinie zaalarmowali ornitologów, że coś się złego dzieje z samicą i młodymi. Dziś do ptaków wejdzie specjalista, który oceni sytuację i ewentualnie zabierze młode.
– Jeszcze nie mieliśmy takiej sytuacji w żadnym z gniazd, staramy się działać jak najszybciej. Widać, że samica ma niedowład nóg. Nie wiemy w jakim stanie są młode. Najprawdopodobniej doszło do jakiegoś silnego zatrucia. Jeśli młode będą w dobrym stanie, to samiec powinien je wykarmić. Za wcześnie na ocenę, musimy czekać aż ktoś wejdzie do gniazda – mówi Sławomir Sielicki, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Dzikich Zwierząt „Sokół” z Włocławka, które od strony merytorycznej zajmuje się między innymi zakładaniem gniazd i montażem kamer.
To na ich stronie www.peregrinus.pl można oglądać co się dzieje miedzy innymi na lubelskim kominie. Członkowie stowarzyszenia to sokolnicy, myśliwi, leśnicy i ornitolodzy zajmujących się ochroną zagrożonych gatunków w całej Polsce.
Do zatrucia mogło dojść, gdy sokoły zjadły na przykład ptaka z piórami zabrudzonymi jakimś środkiem chemicznym. Sokoły wędrowne polują w locie, więc ptak przyniesiony do gniazda nie mógł wcześniej być czymś otruty.
Para sokołów wędrownych, które mają gniazdo na kominie lubelskiej elektrociepłowni, w zeszłym roku pierwszy raz miały młode. W tym roku było pięć jaj. Trzy młode wykluły się 20 kwietnia, jedno 21 i ostatnie 23 kwietnia. Ornitolodzy planowali, że w połowie maja je zaobrączkują.
Dziś powinno się wyjaśnić w jakim stanie są najprawdopodobniej otrute ptaki i czy da się je uratować.
Na razie transmisja z lubelskiego gniazda z powodów technicznych została przerwana.
Lubelskie gniazdo sokoła wędrownego można było oglądać w kamerze, którą Stowarzyszenia na Rzecz Dzikich Zwierząt „Sokół” uruchomiło w kwietniu.
>>> Gdzie lata sokół, nie latać tam sowie. Sokoły wędrowne z lubelskiej elektrociepłowni i ich pisklęta