Trzeba było tekstów w Dzienniku i mandatu wlepionego przez policję, żeby Tomasz Wójtowicz obiecał poprawę. Były gwiazdor siatkarskiej kadry Polski a obecnie znany przedsiębiorca ma na załatanie płotu i okiełznanie swoich psów czas do 17 grudnia.
O psach Wójtowicza błąkających się po jego działce w podlubelskim Stasinie i okolicy pisaliśmy kilkakrotnie. Mieszkańcy błagali nas o pomoc, ponieważ ich rozmowy z właścicielem psiarni nie dały efektu. – Te psy zjadają nam kury, rzucają się na domowe zwierzęta – skarżyli się mieszkańcy Stasina. – Boimy się o nasze dzieci. Czy trzeba tragedii, żeby ktoś się naszym problemem zainteresował? Grupa sąsiadów Wójtowicza napisała też petycję do wójta gminy Konopnica, domagając się interwencji w tej sprawie. Byliśmy na miejscu. Mamy zdjęcia psów wychodzących przez dziury w siatce. Rozwścieczone omal nie pogryzły naszego fotoreportera. Ich właściciel wszystkiemu zaprzeczał i nie czuł się winny. Do wczoraj był nieuchwytny dla policji i urzędników. Policja tydzień temu zostawiła Wójtowiczowi w widocznym miejscu na posesji wezwanie na komendę. Bez reakcji. Klamkę pocałowała też, wysłana przez wójta, specjalna komisja. – Nie odpowiadał na nasze pisma – mówi Jadwiga Zawada, sekretarz gminy. – Nie ułatwiał nam rozwiązania problemu. Aż do wczoraj. We wtorek o ósmej rano Wójtowicz osobiście stawił się na posterunku policji w Motyczu. – Dostał mandat w wysokości 250 zł za trzymanie zwierząt w niewłaściwych warunkach – tłumaczy Witold Laskowski z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. – Napisał oświadczenie, w którym zobowiązał się naprawić ogrodzenie, tak aby psy nie mogły wydostawać się z podwórka. Ma na to czas do 17 grudnia. Miejscowy policjant ma dopilnować, żeby Wójtowicz wywiązał się z obietnicy . – Jeśli nie naprawi ogrodzenia skierujemy sprawę do sądu – ostrzega Laskowski. – A tam może dostać karę nawet do 5 tys. zł. Tomasz Wójtowicz wczoraj wieczorem powiedział nam, że płot już załatał.