– Przyszliśmy pokazać naszą solidarność, nasz bunt wobec tego, co robi policja i rząd – mówiła Alicja Sienkiewicz, organizatorka sobotniej manifestacji zwołanej przed Ratuszem naprędce, bo zaledwie z dziewięciogodzinnym wyprzedzeniem. Akcję zwołano pod hasłem „Lublin solidarnie z Margot”.
Zaczęło się od Warszawy
Margot to żeńskie imię używane przez Michała Sz., transseksualistę, który zaatakował w Warszawie furgonetkę Fundacji Pro-Prawo do Życia. Było na niej m.in. hasło „Stop pedofilii” i tęczowe barwy – symbol mniejszości seksualnych. Michał Sz. pobił kierowcę i pociął nożem opony. Sąd aresztował go na dwa miesiące.
Decyzja sądu, według części działaczy LGBT zbyt represyjna, stała się powodem protestu. Jego uczestnicy zablokowali auto, którym policja miała przewozić Margot. Funkcjonariusze zatrzymali 48 osób.
Część ujętych, jak twierdzą przedstawiciele Rzecznika Praw Obywatelskich, to osoby, nie uczestniczyła czynnie w akcji. – Były także osoby przypadkowe, które akurat w danym momencie wyszły np. do sklepu i wracały z zakupami – czytamy we „wstępnym raporcie” RPO. – Raport został przygotowany na podstawie rozmów z 33 osobami zatrzymanymi – informuje Adam Bodnar.
Ze sprawozdania wynika, że policja nie podawała powodów zatrzymania, robiła trudności z powiadomieniem bliskich. – Niektórzy mówili o pobiciu w policyjnych samochodach, część osób posiadała widoczne obrażenia – czytamy w raporcie. – Większość osób została poddana kontroli osobistej, która polegała na rozebraniu się do naga i wykonaniu przysiadu.
Piątkowa akcja policji wywołała kolejne protesty.
Tęczowy marsz w Lublinie
Uczestnicy sobotniej demonstracji przyszli przed Ratusz z tęczowymi flagami, przynieśli nagłośnienie i tańczyli. Na transparentach mieli takie hasła jak „Wszystkich nas nie zamkniecie”, czy „Miłuj bliźniego swojego”.
Wśród uczestników była radna sejmiku województwa Bożena Lisowska (PO). – Solidaryzuję się z mniejszościami, nie chcę żyć w kraju, w którym nienawiść, brak szacunku to codzienność. To, co zrobiła polska policja, zasługuje na najgorsze komentarze – mówiła radna do zebranych. – Czuję się zagrożona, ponieważ w moim państwie łamane są elementarne prawa człowieka.
– To, co się dzieje, jest smutne. Od jakiegoś czasu mamy w Polsce coraz więcej nienawiści – mówił senator Jacek Bury (PO), który też wziął udział w akcji.
– Policja to nie partyjna bojówka – mówił do stojących w oddaleniu policjantów jeden z aktywistów. – Służycie społeczeństwu. Nas macie chronić, a nie pacyfikować.
Manifestanci przeszli z deptaka przed prokuraturę przy Okopowej. Policja nie interweniowała.
– Takie demonstracje jak dzisiaj będą się powtarzać – zapowiada aktywista Jakub Karpiński. – Ja mam nadzieję, że następnym razem będzie nas dwa razy więcej. I nigdy nie damy przyzwolenia na to, co działo się w Warszawie, bo tam gdzie nierówność jest prawem, opór jest obowiązkiem.
Wszyscy z zarzutami
Każdy z 48 zatrzymanych w Warszawie ma postawiony zarzut czynnego udziału w zbiegowisku, 5 z nich także inne zarzuty, m.in. uszkodzenia radiowozu i naruszenia nietykalności policjanta.