Chcieliśmy uspokoić, załagodzić sytuację - opowiadał wczoraj w sądzie Bartosz D., kolega Radka, studenta zakatowanego w ubiegłym roku na miasteczku akademickim. Wczoraj Sąd Okręgowy w Lublinie przesłuchał głównych świadków oskarżenia.
- Mieli deski wyrwane z ławek, powiedzieli "dawajcie szlugi” - relacjonował Bartosz D. Drobny mężczyzna przestraszył się napastników, którzy stawali się coraz bardziej agresywni. Zbigniew M. kilka razy zamachnął się deską. Studenci próbowali ich uspokoić. Michał G. chwycił za cegłę i rzucił nią w głowę Bartosza. Chłopak cudem uniknął poważnych obrażeń. Jego kolega w ostatniej chwili szarpnął napastnika za ubranie. Cegła trafiła Bartosza w plecy.
Studenci zaczęli uciekać. Ale po drodze natknęli się na kompanów napastników, którzy wyskoczyli z krzaków. Bartosz zdołał się wyrwać, uciekł w kierunku ulicy Głębokiej. Radek przewrócił się na schodach. - Widziałem, jak go kopali - powiedział Kamil K., trzeci ze studentów. - Był tam Zbigniew M. i Michał G.
Kamila K. powalił na ziemię cios w twarz. Jeden z napastnik usiłował zabrać mu telefon komórkowy. Bandyci uciekli. Ale przyczaili się w pobliskich krzakach. Gdy Bartosz klęczał nad konającym Radkiem, Kamil N., jeden z opryszków, chwycił go z tyłu za kurtkę. Usiłował zabrać ubranie. Uciekł z kluczami, które wypadły z rąk ofiary.
Adwokaci oskarżonych szczegółowo wypytywali, ile studenci wypili przed zajściem. - A w ilu klubach byliście wcześniej - dopytywali.
Pięciu oskarżonych składało wyjaśnienia miesiąc wcześniej. Zaprzeczali, że bili Radka. Trzej powiedzieli tylko, że brali udział w bójce. Na ich twarzach nie było cienia skruchy.