Mimo corocznych apeli zaczął się sezon wypalania traw. W marcu strażacy już siedem razy gasili podpalone łąki. A to – jak uczy doświadczenie – dopiero początek sezonu.
Lada dzień ruszy kolejna kampania „Stop pożarom traw”. Mimo corocznych apeli ten proceder nadal się szerzy. – W tym roku już dziewięc razy wyjeżdżaliśmy do pożaru traw – mówi asp. Tomasz Stachyra, rzecznik prasowy Lubelskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP.
Za większość pożarów odpowiedzialny jest człowiek. Niestety, wśród wielu ludzi panuje przekonanie, że spalenie suchej trawy użyźni w sposób naturalny glebę, co spowoduje szybszy i bujniejszy wzrost młodej trawy, a tym samym przyniesie korzyści ekonomiczne. Przełomzimy i wiosny to okres, w którym wyraźnie wzrasta liczba pożarów traw na łąkach i nieużytkach rolnych.
– W ubiegłym roku gasiliśmy aż 460 takich pożarów. W ich wyniku dwie osoby zostały ranne, w tym jeden strażak – dodaje rzecznik.
Mimo że te wykroczenie jest zagrożone sankcją aresztu lub karą finansową od 20 do 5000 zł, to łąki nadal płoną. Ludzie nie boją się odpowiedzialności, bo trudno jest złapać podpalacza na gorącym uczynku. Jeśli wypalanie traw spowoduje pożar, w którym zagrożone zostanie mienie lub życie, można trafić do więzienia nawet na 10 lat. Od 16 marca do 30 kwietnia ubiegłego roku wypalanie traw w Polsce była przyczyną jednego zgonu, a 43 osoby odniosły rany. Spłonęło ponad 9325 ha obszarów rolnych.
Ryzyko spowodowane wypaleni trawa jest duże. Prędkość rozprzestrzeniania się pożaru może wynosić ponad 20 km/h. Dla porównania szybki bieg to prawie 19 km/h, a szybka jazda na rowerze to około 30 km/h.
W rozprzestrzenianiu ognia pomaga także wiatr. W wypadku dużej jego prędkości i gwałtownej zmiany kierunku, pożary bardzo często wymykają się spod kontroli i przenoszą na pobliskie lasy oraz zabudowania. Co roku stary spowodowane wypalaniem traw w całym kraju wynoszą od 8 do 9 milionów złotych.