Rozmowa z nauczycielką nauczania początkowego w Szkole Podstawowej nr 51 w Lublinie*
Nauczyciele z Lublina i Lubelszczyzny, którzy nie mogli pojechać we wtorek na manifestację przez Ministerstwem Edukacji Narodowej, spotkali się wczoraj na placu Litewskim. O tym, dlaczego strajkują chętnie rozmawiali z dziennikarzami. Ale anonimowo.
• Jakie emocje towarzyszą strajkowi?
– Nasza szkoła się trzyma. Strajk trwa, końca nie widać, ale takie trwanie w zawieszeniu jest bardzo obciążające. Rodzi dużo złych emocji. Sił dodaje nam to, że strajkuje większość nauczycieli i ich liczba nie maleje. To, że jest nas dużo daje mi siłę i wiarę, że to ma sens. Podobnie jak spotykanie się na manifestacjach. To, że w innych szkołach też są ludzie, którzy czują tak samo jak my, podnosi nas na duchu. Pozwala trwać i wierzyć, że strajk skończy się sukcesem lub przynajmniej oczekiwaną zmianą.
• A ta nie dotyczy tylko pieniędzy?
– Nie. Wiadomo, że pieniądze są ważne, bo stawki, jakie otrzymujemy i o jakich wreszcie mówimy głośno, są zbyt niskie. Mówimy też jednak o coraz większej liczbie rzeczy, które nie funkcjonują tak jak powinny, i które chcielibyśmy zmienić. Nie cofniemy się w ich realizacji, bo jak nie teraz to kiedy?
• Najważniejsze rzeczy, które wymagają zmiany to…
– Szkoły, takie jak nasza, są przeładowane. A to przekłada się na sposób nauczania. Pozostawienie w podstawówkach uczniów siódmych i ósmych klas to nie był dobry pomysł. Chcielibyśmy też mniej pracować w domu. W szkole powinniśmy mieć warunki do tego, żeby zająć się przygotowaniem i sprawdzeniem sprawdzianów, uzupełnianiu dzienników i kart pracy. Ważne jest też podniesienie prestiżu zawodu nauczyciela. Od tego zależy, jak traktują nas uczniowie. A z kolei od tego, jak my ich ukształtujemy, będzie zależał wygląd naszego społeczeństwa.
• Strajk pokazywany w mediach sprawia, że prestiż rośnie?
– W niektórych mediach nie. To, jak nas czasami pokazują, jest naprawdę upokarzające. Media mówią często rzeczy nieprawdziwe lub zmanipulowane. Czujemy się wciągani w politykę, a to nie jest potrzebne. Taki przekaz rodzi animozje w społeczeństwie, ale i w szkole, między nauczycielami i do niczego dobrego nie prowadzi. Chociaż, z drugiej strony, mam wrażenie, że im więcej słyszymy o sobie takich nieprawdziwych informacji, tym bardziej jesteśmy zgrani jako grupa zawodowa, bo narasta w nas wściekłość i frustracja przeciwko kłamstwom. Mówimy, jednym głosem, że trzeba siąść już teraz, wprowadzić zmiany i zakończyć strajk. Chcemy wracać do pracy! Przedłużanie strajku nie służy niczemu dobremu.
• Rodzice mają już dość? Narzekają?
Rodzice nas wspierają. Nie dostałam żadnego negatywnego sygnały ani od dzieci ani od ich rodziców. Od tych drugich słyszę natomiast: „Nie poddawajcie się. To ma sens. Jesteśmy z wami i wiemy, że szkołę trzeba zmienić. Musicie wytrwać”. Dla mnie prywatnie ważne jest też to, że mam wsparcie w domu. Mąż, nie mówi mi, że oszalałam, tylko, że mam walczyć, skoro zaczęłam.
• Internet huczy od hejtu. Czyta pani negartywne komentarze?
Już nie. Mamy swoje grupy łączące nauczycieli i je tylko przeglądam. Negatywne komentarze omijam, bo nauczyłam się już, że kogoś mającego inne poglądy nie jestem w stanie zmienić. Nie przekonam go, bo ma już swoje zdanie. Taka rozmowa nie ma sensu. Jak ktoś chciał się dowiedzieć ile zarabiamy i jak wygląda nasza praca to już spytał i wie. Takie osoby wspierają nas i są po naszej stronie. Inni wiedzą lepiej.
• Trudne jest codzienne podejmowanie decyzje o kontynuowaniu strajku?
Bardzo! Każdego dnia idę do szkoły z nadzieją, że strajk skończy się dzisiaj, a może jutro. Miałam nadzieję, że rozmowy z rządem po rozpoczęciu strajku 8 kwietnia potoczą się bardzo szybko. Potem miałam nadzieję, że okrągły stół rozpocznie się zaraz po świętach, a teraz słyszę, że dopiero w piątek. To bardzo denerwujące. Nie rozumiem skąd takie odwlekanie. Maturzyści kończą naukę, my mamy program do zrealizowania, a tu brak chęci do rozmów i prawdziwego dialogu. Jest tylko granie na emocjach i na polityce, a to przecież nie o to chodzi.
• Dlaczego rząd nie chce naprawdę rozmawiać z nauczycielami?
Nie wiem. Może to jakieś rozgrywki polityczne, a może socjotechnika, która pomaga im kreować wizerunek polityki twardej ręki. Ja tego nie rozumiem.
• Mówi, się że to Wy uprawiacie politykę. Że szef ZNP to polityczny beton.
W naszej szkole na 180 strajkujących nauczycieli w związkach jest 10 osób. Reszta nie jest zrzeszona. O jakiej polityce więc mowa? Nikt ze związkowców do nas nie przyszedł mówiąc, że mamy strajkować, bo taka jest wizja pana Broniarza. Sami o tym zdecydowaliśmy, bo widzimy, że jest źle i postanowiliśmy to zmienić.
* imię i nazwisko do wiadomości redakcji