Oburzenie internautów wywołał fakt, że Mariana Kowalskiego do warszawskiego studia Telewizji Polskiej zawiózł służbowy samochód TVP Lublin. Dyrektor lubelskiego ośrodka przekonuje, że to nic nadzwyczajnego. Tymczasem sam Kowalski zapewnia, że do Warszawy pojechał swoim samochodem
Lider stowarzyszenia Narodowcy RP, który w ostatnim czasie jest częstym gościem mediów publicznych, w czwartek wieczorem został zaproszony do udziału w programie emitowanym na antenach TVP 1 i TVP Info. Wraz z nim w studiu miał pojawić się lider Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski, ale do studia nie dotarł.
Kijowskiego zastąpić miał inny działacz KOD-u Jarosław Marciniak, który jednak do siedziby TVP Info nie został wpuszczony. Przed budynkiem przy pl. Powstańców Warszawy zobaczył jednak, jak z białego forda na lubelskich numerach rejestracyjnych z logo Telewizji Polskiej wysiada Marian Kowalski.
– Kiedy wyszedłem z budynku, poczekałem chwilę w swoim aucie. Później zobaczyłem, jak Kowalski po wyjściu z gmachu telewizji znów wsiada do pojazdu TVP i odjeżdża – mówi Marciniak, który zrobione w tamtej chwili zdjęcie opublikował na jednym z portali społecznościowych. Pojawiło się pod nim wiele komentarzy internautów oburzonych tym, że samochody telewizji publicznej wykorzystywane są jak taksówki.
"Oczywista sytuacja"?
Ryszard Montusiewicz, który od marca jest dyrektorem lubelskiego ośrodka TVP twierdzi, że jest to normalna praktyka, stosowana we wszystkich oddziałach Telewizji Polskiej. – To oczywista sytuacja, że jeśli zaprasza się kogoś do studia, to zapewnia mu się możliwość dotarcia na miejsce. Pan Kowalski otrzymał zaproszenie w czwartek i nie było innej możliwości, żeby dojechał do Warszawy. Dlatego został dowieziony z Lublina i przywieziony z powrotem przez naszego kierowcę – mówi Montusiewicz.
Ciekawe jest jednak to, co o tej sprawie twierdzi sam Marian Kowalski. – Zostałem zaproszony do studia i wziąłem udział w programie. Ale mam własny samochód i to nim pojechałem i wróciłem z Warszawy – twierdzi Kowalski. Pytany przez nas o zdjęcia, odsyła do ich autora. – Przecież sam nie mogłem zrobić sobie zdjęcia wysiadając z samochodu.
O samą praktykę wykonywania kursów do Warszawy zapytaliśmy jednego z pracowników TVP Lublin. – Zdarzało się, że do stolicy trzeba było zawieźć operatora czy prezentera, ewentualnie eksperta, który miał się wypowiedzieć w programie. Ale nie przypominam sobie, żeby było tak w przypadku polityków – mówi nasz rozmówca.
Dlaczego akurat Kowalski?
– Inną kwestią jest to, dlaczego akurat Marian Kowalski tak często jest zapraszany do studia – zastanawia się inna osoba związana z mediami. – Jego ugrupowanie nie ma zbyt dużego znaczenia w życiu politycznym w kraju. Może chodzić o zmiękczenie wizerunku PiS. Na tle narodowców środowisko tej partii wychodzi na umiarkowane ugrupowanie o anielskiej łagodności – ocenia.
Z kolei Ryszard Montusiewicz pytany o to, czy takie sytuacje zdarzały się, odkąd on kieruje lubelskim ośrodkiem, odpowiada: – To wewnętrzna sprawa firmy.
Zakaz w Radiu Lublin
W ubiegłym tygodniu Marian Kowalski dostał zakaz wstępu do studia publicznego Radia Lublin. Prezes rozgłośni Mariusz Deckert zareagował w ten sposób na słowa "idiota w sutannie", którymi lider narodowców określił na antenie o. Ludwika Wiśniewskiego.
Dominikanin „podpadł” mu tym, że uczestniczył w powołaniu Obywatelskiego Zespołu ds. Uchodźców. W czwartek internetowa telewizja "Idź Pod Prąd", w której Kowalski jest częstym gościem, zaapelowała o pisanie maili do ministra skarbu Dawida Jackiewicza w sprawie odwołania Deckerta z pełnionej funckji.
Zespół Rzecznika TVP S.A.
"Jest regułą, że goście zapraszani do programów TAI mają zwracane koszty podróży, bądź jest im oferowany transport własny TVP. To oczywista praktyka, stosowana przez większość telewizji na świecie, które zapraszają gości."