1121 zł - tyle puławski inspektorat PZU zażądał
za ubezpieczenie auta od mieszkańca Puław. Problem w tym, że mężczyzna nigdy samochodu nie miał.
- Mogło się zdarzyć tak, że dotarła do nas umowa kupna-sprzedaży samochodu z nazwiskiem i adresem tego pana. Jeśli okaże się, że są to fałszywe dane, sprawę skierujemy do prokuratury - tłumaczy Marzena Zając, dyrektor puławskiego inspektoratu PZU. - Ale sprawdzimy dokładnie ten przypadek, bo być może pomyłka wynikła z innego powodu - zapowiada pani dyrektor.
Po zbadaniu sprawy, PZU przyznał się jednak do błędu. - Okazało się, że winę za całe zamieszanie ponosi nasz pracownik. Ten pan co prawda nie zawierał z nami umowy na ubezpieczenie samochodu, ale jest naszym klientem. Osoba, która wprowadzała dane, pomyliła go z osobą o identycznym imieniu i nazwisku. Natychmiast wyślemy do niego przeprosiny - mówi Marzena Zając.
W Biurze Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych dowiedzieliśmy się, że podobne sprawy ciągle się zdarzają, choć jest ich coraz mniej. - Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Na szczęście ten pan nie został narażony na jakąś realną stratę finansową. Zdarzało się jednak, że do niewłaściwej osoby dochodziły informacje o stanie konta bankowego kogoś zupełnie innego. To pokazuje, jak ważna jest ochrona danych osobowych - mówi Małgorzata Kałużyńska-Jasak, rzecznik prasowy GIODO.