Ulica Chiary Lubich ma zniknąć z mapy. Sąd uchylił we wtorek uchwałę radnych o nadaniu tej nazwy jednej z ulic na Sławinie. Walczyli o to mieszkańcy, którzy mieli problem z wymówieniem swoich adresów.
Autorzy wniosku twierdzili, że w Lublinie mieszka ok. tysiąc osób angażujących się w ten ruch. – I to jest uzasadnienie, jakby wydaje nam się, wystarczające do tego, żeby ulicę nazwać jej imieniem – wyjaśniał Krzysztof Siczek, radny PiS. W jednym z domów mieszka grupa członkiń Focolari.
Radni przyjęli uchwałę, a lokatorzy postanowili walczyć. – Do osoby nic nie mam. Tylko wypadałoby spytać o zdanie mieszkańców, którzy będą żyć przy ulicy, której nazwy nie sposób wymówić – tłumaczył nam Marcin Kozak.
Wojewoda nie uznała uchwały za sprzeczną z prawem. Tego zdania był też Wojewódzki Sąd Administracyjny, do którego wystąpiło 45 mieszkańców ulicy. Podkreślali, że ulica biegnie także przez prywatne działki i w tej sytuacji samorząd musi spytać o zgodę ich właścicieli.
Sąd skargę odrzucił, bo Ratusz napisał mu, że działka, na której leży droga jest własnością miasta. Ale sędziowie nie sprawdzili nawet, czy ulica nie biegnie także przez inne parcele. I przez to wyrok uchylił Naczelny Sąd Administracyjny.
Sprawa wróciła do Lublina, a rozstrzygnięcie zapadło we wtorek. – Uchwała została uchylona – potwierdza Marek Zalewski, rzecznik WSA. Właśnie przez to, że droga biegnie przez prywatne działki.
– Urzędnicy miejskiego Wydziału Geodezji nic mi o tym nie mówili. Od nich miałem mapkę – mówi radny Siczek.
Mieszkańcy są zadowoleni. – Ale sprawa ciągnęła się dwa lata, choć zamieszania można było uniknąć – mówi Paweł Mazurek, jeden z protestujących. Nie jest jednak pewne, czy to finał sprawy. Radni mogą odwołać się od wyroku. – Warto to zrobić, bo kiedyś pewnie działki wykupi miasto – odpowiada Siczek. Choć urzędnicy przyznają nieoficjalnie, że sprawa jest z gory przegrana.
Jeśli wyrok się uprawomocni, mieszkańcy będą musieli ponownie wymieniać dokumenty.